Kilka przysiadów i szybkie zanurzenie

Jak bardzo XIX-wieczni kąpielowicze różnili od współczesnych?

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

|

GOSC.PL

dodane 08.08.2017 12:50
0

Obecnie traktujemy wypoczynek nad morzem jako coś naturalnego, nie zdając sobie sprawy, że moda na "zażywanie morskich kąpieli" rozpoczęła się zaledwie 200 lat temu. Jak bardzo XIX-wieczni kąpielowicze różnili od współczesnych?

Przez całe wieki lęk przed morzem, traktowanym jako żywioł groźny, nieprzewidywalny i nieprzyjazny człowiekowi, był głęboko zakorzeniony w europejskiej kulturze. Zgodnie ze średniowieczną wiedzą medyczną, kąpiele morskie uchodziły za wyjątkowo szkodliwe.

- To tradycyjne podejście powoli zaczęło zmieniać się dopiero w XVII w. wraz z pojawieniem się pierwszych publikacji mówiących o dobroczynnym wpływie wody morskiej na organizm człowieka. Jednak moda na wypoczynek plażowy zaczęła kształtować się dopiero w pierwszej połowie XVIII w. w Anglii. Następnie nowy zwyczaj zaczął przenikać na kontynent - do Francji, Niemiec, Belgii, Holandii - mówi dr Janusz Dargacz z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Trend nie ominął miasta nad Motławą, gdzie do 1939 r. funkcjonowało aż 6 kąpielisk - Jelitkowo, Brzeźno, Wisłoujście, Stogi, Sobieszewo i... Westerplatte.

U źródeł nowej mody stało przekonanie o leczniczych właściwościach wody morskiej. Korzystnie na zdrowie, zdaniem ówczesnych lekarzy, wpływały wysokie zasolenie oraz duża siła fal. Medyczne kąpiele, a także picie wody morskiej miały przynosić ulgę lub nawet całkowite uwolnienie od wielu poważnych chorób, takich jak: podagra, choroby kobiece, anemia, reumatyzm, histeria, skrofuloza, a nawet trąd czy paraliż.

Kuracja odbywała się pod ścisłym nadzorem lekarza kąpielowego, który zalecał, by kąpieli zażywać raz dziennie (bez względu na pogodę) i zarazem długotrwale - od 4 do 6 tygodni. Chory mógł przebywać w wodzie najwyżej kilka minut. - Im większe fale i zimniejsza woda, tym lepiej. Chodziło przede wszystkim o pobudzenie krążenia. Właśnie dlatego XIX-wieczne kurorty powstawały nad Morzem Północnym i Bałtykiem. Ówcześni kąpielowicze, w przeciwieństwie do współczesnych, omijali ciepłe południe szerokim łukiem - wyjaśnia J. Dargacz.

Kilka przysiadów i szybkie zanurzenie   Dr Janusz Dargacz jest kuratorem wystawy "Gdańszczanin na plaży" Jan Hlebowicz /Foto Gość "Do kąpieli należy iść na czczo lub po lekkim śniadaniu i po naturalnym wypróżnieniu (...). Zanurzać się, wykonując kilka energicznych przysiadów" - radził w swoim poradniku XIX-wieczny berliński lekarz Ernst Horn. Dodawał, że niewłaściwie stosowana morska kąpiel może zaszkodzić, a nawet doprowadzić do śmierci.

Początkowo do morza wchodzono... nago, co wynikało z zaleceń lekarskich. Jak można się domyślić, szczególnie widok roznegliżowanych pań wzbudzał zainteresowanie miejscowych młodzieńców wyposażonych w lornetki. By zabezpieczyć kąpielowiczów przed podglądaczami, oprócz zwartej infrastruktury kąpielowej, stosowano surowe przepisy. Za podglądanie groziły kary cielesne, a nawet areszt.

O zwyczajach panujących na XIX-wiecznych kąpieliskach można dowiedzieć się z wystawy "Gdańszczanin na plaży", czynnej w Domu Uphagena do 29 października.

Więcej na temat XIX-wiecznych kąpielisk w 32. numerze "Gościa Gdańskiego" na 13 sierpnia.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..