Nowy numer 13/2024 Archiwum

Kilka przysiadów i szybkie zanurzenie

Jak bardzo XIX-wieczni kąpielowicze różnili od współczesnych?

Obecnie traktujemy wypoczynek nad morzem jako coś naturalnego, nie zdając sobie sprawy, że moda na "zażywanie morskich kąpieli" rozpoczęła się zaledwie 200 lat temu. Jak bardzo XIX-wieczni kąpielowicze różnili od współczesnych?

Przez całe wieki lęk przed morzem, traktowanym jako żywioł groźny, nieprzewidywalny i nieprzyjazny człowiekowi, był głęboko zakorzeniony w europejskiej kulturze. Zgodnie ze średniowieczną wiedzą medyczną, kąpiele morskie uchodziły za wyjątkowo szkodliwe.

- To tradycyjne podejście powoli zaczęło zmieniać się dopiero w XVII w. wraz z pojawieniem się pierwszych publikacji mówiących o dobroczynnym wpływie wody morskiej na organizm człowieka. Jednak moda na wypoczynek plażowy zaczęła kształtować się dopiero w pierwszej połowie XVIII w. w Anglii. Następnie nowy zwyczaj zaczął przenikać na kontynent - do Francji, Niemiec, Belgii, Holandii - mówi dr Janusz Dargacz z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Trend nie ominął miasta nad Motławą, gdzie do 1939 r. funkcjonowało aż 6 kąpielisk - Jelitkowo, Brzeźno, Wisłoujście, Stogi, Sobieszewo i... Westerplatte.

U źródeł nowej mody stało przekonanie o leczniczych właściwościach wody morskiej. Korzystnie na zdrowie, zdaniem ówczesnych lekarzy, wpływały wysokie zasolenie oraz duża siła fal. Medyczne kąpiele, a także picie wody morskiej miały przynosić ulgę lub nawet całkowite uwolnienie od wielu poważnych chorób, takich jak: podagra, choroby kobiece, anemia, reumatyzm, histeria, skrofuloza, a nawet trąd czy paraliż.

Kuracja odbywała się pod ścisłym nadzorem lekarza kąpielowego, który zalecał, by kąpieli zażywać raz dziennie (bez względu na pogodę) i zarazem długotrwale - od 4 do 6 tygodni. Chory mógł przebywać w wodzie najwyżej kilka minut. - Im większe fale i zimniejsza woda, tym lepiej. Chodziło przede wszystkim o pobudzenie krążenia. Właśnie dlatego XIX-wieczne kurorty powstawały nad Morzem Północnym i Bałtykiem. Ówcześni kąpielowicze, w przeciwieństwie do współczesnych, omijali ciepłe południe szerokim łukiem - wyjaśnia J. Dargacz.

Kilka przysiadów i szybkie zanurzenie   Dr Janusz Dargacz jest kuratorem wystawy "Gdańszczanin na plaży" Jan Hlebowicz /Foto Gość "Do kąpieli należy iść na czczo lub po lekkim śniadaniu i po naturalnym wypróżnieniu (...). Zanurzać się, wykonując kilka energicznych przysiadów" - radził w swoim poradniku XIX-wieczny berliński lekarz Ernst Horn. Dodawał, że niewłaściwie stosowana morska kąpiel może zaszkodzić, a nawet doprowadzić do śmierci.

Początkowo do morza wchodzono... nago, co wynikało z zaleceń lekarskich. Jak można się domyślić, szczególnie widok roznegliżowanych pań wzbudzał zainteresowanie miejscowych młodzieńców wyposażonych w lornetki. By zabezpieczyć kąpielowiczów przed podglądaczami, oprócz zwartej infrastruktury kąpielowej, stosowano surowe przepisy. Za podglądanie groziły kary cielesne, a nawet areszt.

O zwyczajach panujących na XIX-wiecznych kąpieliskach można dowiedzieć się z wystawy "Gdańszczanin na plaży", czynnej w Domu Uphagena do 29 października.

Więcej na temat XIX-wiecznych kąpielisk w 32. numerze "Gościa Gdańskiego" na 13 sierpnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama