Esesmani z obozu Stutthof staną przed sądem

Jeden ma 93, a drugi 92 lata. Mają być współodpowiedzialni za śmierć kilkuset więźniów.

Prokuratura w Dortmundzie postawiła w stan oskarżenia dwóch byłych esesmanów za współudział w zamordowaniu kilkuset więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof.

Byli esesmani, których tożsamości nie ujawniono, mieszkają w rejonie Muensteru i Wuppertalu w Nadrenii Północnej-Westfalii. Jeden ma 93, a drugi 92 lata. Starszy z oskarżonych był strażnikiem w obozie Stutthof od czerwca 1942 do września 1944 roku, a młodszy - od czerwca 1944 do maja 1945 roku. W czasie swojej "służby" w KL Stutthof nie mieli ukończonych 21 lat.

Prokuratura wymienia wśród popełnionych przez nich zbrodni uśmiercenie w komorach gazowych kilkuset więźniów żydowskich, ponad 100 więźniów polskich i 77 sowieckich jeńców wojennych. Esesmani mieli uczestniczyć także w zamordowaniu 140 więźniów w czasie pseudomedycznych eksperymentów (prowadzonych w Stutthofie przez lekarzy z SS) oraz przyczynić się do śmierci z głodu i chorób kolejnych kilkuset więźniów będących pod ich nadzorem.

- Ci ludzie dożyli sędziwych lat pod swoimi nazwiskami, nie ukrywali się, nie zmieniali tożsamości, nie zmieniali miejsca zamieszkania. Wiadomo było dużo wcześniej, czym się zajmowali. Dlatego, po ludzku, jestem trochę rozczarowany, że sprawiedliwość dosięgła sprawców zagłady tak późno. Z drugiej strony nie można narzekać, bo dobrze, że w ogóle to się stało. To dobry sygnał dla ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych i ich rodzin, że oprawcy będą sądzeni - ocenia Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof.

Śledztwo w sprawie byłych esesmanów prowadzili niemieccy prokuratorzy, wspierani ze strony polskiej przez Instytut Pamięci Narodowej. Jak informuje P. Tarnowski, niemieccy prokuratorzy odbyli na terenie Muzeum Stutthof wizję lokalną, podczas której poznali sposób funkcjonowania i założenia obozu koncentracyjnego, jego obiekty i urządzenia. - Wykluczyliśmy możliwość, by jakikolwiek strażnik służący w KL Stutthof na wieżyczkach wartowniczych nie wiedział, co się działo w obozie, m.in. jak funkcjonowała komora gazowa - podkreśla dyrektor.

- Wszystkie osoby, bez względu na wiek i czas, które uczestniczyły w aparacie nadzoru i które swoim postępowaniem doświadczały więźniów obozu, powinny zostać rozliczone. Najgorsze jest to, że cała grupa sprawców, w tym oficerowie i dowódcy obozu, umierali spokojnie we własnych łóżkach - dodaje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..