Największe zwycięstwo polskiej marynarki w historii? A może mało znacząca morska potyczka?
Zimno i wietrznie. Okręty szwedzkie blokują już drugi rok gdański port. Marynarze mają dość. Są zmęczeni, osłabieni i głodni. Kończą się zapasy. Codziennie tylko kasza i piwo. Piwo i kasza. Na pokładzie ścisk i brud. A przede wszystkim ogromna nuda. Ile można grać w kości albo tryktraka? Zresztą nikt już nie ma na to ochoty. Widok cierpiących z powodu szkorbutu towarzyszy nie sprzyja rozrywkom. Lepiej odmówić modlitwę. Na posterunku zostało już tylko sześć okrętów. I w końcu nadchodzi długo wyczekiwany rozkaz. „Wracamy do domu. Tylko jeszcze jeden rejs patrolowy i będziemy mogli zobaczyć nasze żony i dzieci” – mówią do siebie wzruszeni marynarze. Entuzjazm przerywa rozrywający powietrze wystrzał z działa. To nie wróży nic dobrego. Za chwilę zza mgły wyłania się pierwszy polski okręt...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.