Tonął 40 minut

− W tamtych dniach miałem w domu remont, który... uratował mi życie. Moje miejsce zajął inny marynarz, którego nie znałem. Później znalazłem jego nazwisko na liście ofiar – mówi Jerzy Węgrzyn.

Trzynastego stycznia 1993 roku, godz. 23.30. „Jan Heweliusz” wyruszył w drogę do Ystad z dwugodzinnym opóźnieniem. Powód? Szwankowała furta rufowa. Przed wypłynięciem trzeba było ją naprawić. Tamtego dnia na Bałtyku szalał sztorm. Prędkość wiatru osiągała 180 km/h, a fale miały 6 metrów wysokości. Jednostka nie wytrzymała starcia z żywiołem. Po godz. 4, niedaleko niemieckiej wyspy Rugia, prom położył się na lewej burcie. W tym momencie kapitan Andrzej Ułasiewicz nadał radiowy sygnał „Mayday” i ogłosił alarm opuszczenia statku. „Heweliusz” tonął ok. 40 minut. Zginęło 55 osób − 20 marynarzy i 35 pasażerów, a uratowano zaledwie 9 członków załogi. „Tej nocy niebo chciało połączyć się z morzem” − mówili ocaleni z katastrofy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..