Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Wszystkim nam potrzeba Ducha Świętego

O swojej posłudze w diecezji i Kościele mówi abp Sławoj Leszek Głódź.

Ks. Rafał Starkowicz: Mija 10 lat od momentu, w którym Ekscelencja rozpoczął posługiwanie wiernym archidiecezji. Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ten czas?

Abp Sławoj Leszek Głódź: Dziesięć lat to nie jest dużo, ale niewątpliwie jest to już pewna okrągła rocznica. Archidiecezja gdańska jest trzecią diecezją, w której posługuję. Każda z nich miała inne uwarunkowania. Ordynariat Polowy, diecezja warszawsko-praska i archidiecezja gdańska to swoisty tryptyk, który składa się na moją posługę biskupią, którą pełnię już 27 lat. Ludzie zwykli wzdychać: „Ach, jak ten czas leci!”. Mogę powiedzieć, że moja dotychczasowa posługa na Wybrzeżu rzeczywiście minęła mi bardzo szybko. To był niezwykle bogaty czas, na który złożyły się zdarzenia i ludzie. W kazaniu inauguracyjnym powiedziałem, że chcę być blisko wiernych i blisko duchowieństwa. Staram się to realizować. Różnie to bywa odczytywane. Ale zawsze przyświecał mi ten cel. A ocena mojej pracy nie należy do mnie. Należy do księży, wiernych i – w jakiejś mierze – do mediów.

Czy doświadczenia zebrane w poprzednich diecezjach w jakiś sposób przydały się w posłudze na Wybrzeżu?

Prawdą jest, że do Gdańska nie przybyłem znikąd. Przyniosłem tu doświadczenie 14 lat pracy w Stolicy Apostolskiej i 18 lat pobytu w stolicy, w Warszawie. W wojsku oswoiłem się ze środowiskiem, którego ludzie Kościoła w ogóle nie znali. Poznałem je nie tylko dlatego, że odbyłem służbę wojskową, ale pracowałem 14 lat jako biskup polowy. Tworzyłem strukturę i na co dzień przebywałem z ludźmi świeckimi, ludźmi w mundurach. Nie było wówczas duszpasterstwa leśników, strażaków, policjantów. Ani nawet w sensie ścisłym – harcerzy. Nie chcę się porównywać do Jana Chrzciciela. Ale torowałem drogę dla tych wszystkich duszpasterstw. Poznałem wszystkie garnizony. Święciłem sztandary, odwiedzałem jednostki. Zająłem się budownictwem... Zastałem 31 miejsc kultu. Dzisiaj jest ponad 150 kościołów i kaplic. Tym potencjałem dysponował mój następca śp. bp gen. Tadeusz Płoski, a teraz bp Józef Guzdek. Będąc biskupem polowym, nie siedziałem na miejscu. Rocznie samochodem robiłem 140–160 tys. km. Praga zaś była już diecezją zorganizowaną. 12 lat posługiwał tam bp Kazimierz Romaniuk. Wszedłem więc w „gotowe buty”. Aczkolwiek trzeba było ją wciąż jeszcze scalać, bo składała się z duchowieństwa diecezji siedleckiej, lubelskiej, łomżyńskiej, warszawskiej i płockiej. Ale i ten czas wspominam bardzo dobrze. To wszystko niewątpliwie przydało się w mojej dotychczasowej posłudze w tak specyficznym środowisku, jakim jest archidiecezja gdańska.

Co takiego stanowi gdańską specyfikę?

Pod względem historycznym to diecezja dość młoda, bo istnieje praktycznie od 1926 roku. Jestem dopiero szóstym jej biskupem. Trudno porównywać ją z diecezjami istniejącymi od tysiąca lat, takimi jak Gniezno, Kraków czy Kołobrzeg. W Polsce są jednak i młodsze. Diecezja gdańska jest niewątpliwie wyjątkowa pod względem społecznym. Po pierwsze – to diecezja w znacznej mierze miejska. Historyczną i kulturową osią są tutaj Kaszubi. Reszta mieszkańców to ludność napływowa lub jej potomkowie – przybysze z Wileńszczyzny, Polski Centralnej i Wschodniej. Przybywali – podobnie zresztą, jak przed wojną do Gdyni – aby zdobyć pracę, kiedy w latach powojennych stocznie rozwijały się, wręcz kwitły. To znajdowało także pewne odzwierciedlenie w strukturze duchowieństwa. Przed 60 laty, kiedy powstawało Gdańskie Seminarium Duchowne, kandydaci do kapłaństwa przybywali tu z całej Polski. Wielu było z Polski Południowej, z diecezji tarnowskiej, rzeszowskiej, sandomierskiej, kieleckiej... Miejscowych powołań początkowo nie było dużo. Od 1992 roku diecezja gdańska zyskała bardzo wiele. Otrzymała piękne miasta, poczynając od Helu, przez Wejherowo, kończąc na Gdyni. To ją bardzo wzbogaciło ludnościowo, w przekroju społecznym i kulturowym. Kolejnym wyznacznikiem specyfiki diecezji gdańskiej jest morze – polskie okno na świat. I wreszcie to, że Trójmiasto jest siedzibą licznych uczelni wyższych. W samym Gdańsku jest 5 publicznych uczelni i ponad 20 prywatnych. To także niezwykle bogata historia...

Naznaczona niejednokrotnie polskim patriotyzmem...

Archidiecezja gdańska ma swoją nośność patriotyczną i narodową. Pomijam obecny tu folklor partyjny. W diecezji mamy miejsca, które są czytelne w wymiarze Polski i świata. To chociażby sam Gdańsk i Westerplatte, Puck, w którym odbyły się pierwsze zaślubiny z morzem. Należę do pokolenia PRL-owskiego. W szkole uczono nas tylko o zaślubinach w Kołobrzegu. Mamy także miejsca kaźni. Swoiste sanktuaria, takie jak Piaśnica. To przecież Golgota Północy. 22 tysiące wymordowanej polskiej elity! To drugi Katyń. Chwała księdzu dziekanowi prałatowi Danielowi Nowakowi, który wtopił swoje życie i kapłaństwo w utrwalanie tej pamięci. Do dzisiaj przecież wielu Polaków nie wie, co to Piaśnica. Mamy swoich kapłanów męczenników. Wśród nich są błogosławieni ks. Franciszek Rogaczewski, ks. Marian Górecki i ks. Bronisław Komorowski. Z niemiecką precyzją zostali oni aresztowani 1 września 1939 roku o godz. 4.45. Wywieziono ich do Stutt- hofu i stracono w kwietniu 1940 r. Tę historię upamiętnia Muzeum II Wojny Światowej. Ma wprawdzie swoje braki, ale są one stale uzupełniane. Inna sprawa, że część naszych rodaków dotknięta jest amnezją historyczną, ale także chciałaby ograniczenia roli Kościoła. Mamy też mniej odległe, wspaniałe postacie: ks. Józef Zator-Przytocki, ks. Stanisław Bogdanowicz, ks. Henryk Jankowski... Byli szykanowani, aresztowani, prześladowani. Stali w pierwszej linii ze światem pracy. Już podczas ingresu powiedziałem: „Czy polski ksiądz nie wie, co znaczy Gdańsk? Na tej ziemi padł Janek Wiśniewski, tu rodziła się Solidarność”. Diecezję gdańską dobrze poznałem za czasów, gdy byłem biskupem polowym, dzięki posłudze w Marynarce Wojennej. Zresztą ona mi towarzyszy. Podczas ingresu powitała mnie kompania honorowa z orkiestrą. Nie zerwałem tych kontaktów. Współpracowałem z jej dowódcami, m.in. z adm. Andrzejem Wagą, Ryszardem Łukasikiem czy Andrzejem Karwetą, który zginął w Smoleńsku.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama