- Tematu zbrodni wołyńskiej nie można "zagłaskać" eufemizmami. Problem należy rozwiązać w sposób rzeczywisty. Ofiarom należy się prawdziwa opowieść o ich tragicznej historii, trwałe miejsce w pamięci, uhonorowanie w przestrzeni publicznej, a także przeprowadzenie ekshumacji i godne upamiętnienie. Dopiero wtedy będziemy gotowi do procesu, który św. Jan Paweł II nazwał we Lwowie "oczyszczaniem pamięci historycznej" - mówi Jan Hlebowicz, historyk, rzecznik prasowy IPN w Gdańsku.
Oficjalne obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego na obywatelach II RP przez ukraińskich nacjonalistów rozpoczęły się w Gdańsku pod pomnikiem Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu.
- II wojna światowa była to chyba jedyna taka wojna, która za cel miała nie tylko podbój terytorium, ale wymordowanie narodu. I dlatego była taka tragiczna. Pamiętaliśmy, pamiętamy i będziemy pamiętać o tych wszystkich, którzy zginęli w trakcie rzezi wołyńskiej. Jesteśmy im to winni. Dlatego cieszę się, że spotykamy się w tak ważnym momencie przy tym pomniku, by ich upamiętnić - mówi Dariusz Drelich, wojewoda pomorski.
Prof. Mirosław Golon, dyrektor IPN Oddział w Gdańsku, przypomniał, że Ukraina już ponad rok blokuje poszukiwania i ekshumacje polskich obywateli na jej terytorium. - Ukraina popełniła ogromny błąd, nie pozwalając prowadzić tych prac. Na całym świecie nawet kraje, które toczyły między sobą wielkie wojny potrafią się ze sobą porozumieć - podkreśla.
- Tam, na południowo-wschodniej części terytorium RP, spotykały się trzy ludobójcze ideologie, które doprowadziły do setek tysięcy ofiar. Niemcy, Sowieci i nacjonaliści ukraińscy uczynili gigantyczne pole śmierci z całego wielkiego obszaru trzech województw Małopolski Wschodniej i z Wołynia. I do dzisiaj część tych ofiar nie ma godnego upamiętnienia. Oni naprawdę wołają z grobów, których nie ma, a my naprawdę jesteśmy im winni godny pochówek - mówi.
Jan Michalewski, urodzony w roku 1938 mieszkaniec Huciska Brodzkiego, w wieku 6 lat był świadkiem napadu nacjonalistów ukraińskich na Hucisko Brodzkie z 13 lutego 1944 roku. - Mój brat Tadeusz, kiedy został zabity miał zaledwie 1,5 roku. Mama do śmierci mówiła, że dziękuje Bogu, że zginął od kuli, a nie od siekiery... - wspomina. - Bardzo chciałem zobaczyć brata. To było na drugi dzień po napadzie. Musiałem mocno płakać, bo dziadek w końcu powiedział: "To chodź, to ci pokażę". I ten obraz mam w oczach bardzo wyraźny. Dziadek odchylił koc i widziałem miejsce, gdzie pocisk wszedł w główkę powyżej policzka. Był ślad, jakby ktoś nożykiem zaciął - tu gdzie pocisk wszedł. A drugiej strony nie chciał mi pokazać. Tam ponoć główka była cała roztrzaskana - wspomina.
J. Michalewski podkreślał także, że cieszy go, iż organizowane są spotkania upamiętniające tamtą straszną historię i dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej odkrywane są kolejne karty ówczesnych wydarzeń. - Ludobójstwo, które miało miejsce na Wołyniu, rozlało się na Podole, na ziemię lwowską, stanisławowską i na południowo-wschodnią Małopolskę. To, co się tam działo, trudno opisać słowami - mówi.
- Przez lata pamięć o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich długo pozostała zamknięta w kręgu rodzin oraz środowisk kresowych. Tymczasem ludobójstwo wołyńsko-galicyjskie dokonane na polskiej społeczności nie ma precedensu, nawet w tragicznych latach II wojny światowej - zaznacza historyk Jan Hlebowicz, rzecznik IPN.
W niedzielę 11 lipca 1943 roku oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Było to apogeum mordów prowadzonych od lutego 1943 roku do wiosny 1945 roku.
- Badacze obliczają, że tylko tego jednego dnia mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków - głównie kobiet, dzieci i starców. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas Mszy św. i nabożeństw - dodaje J. Chlebowicz.
Zbrodnię, kwalifikowaną przez pion śledczy IPN jako ludobójstwo, przeprowadzili nacjonaliści ukraińscy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na ludności polskiej Wołynia, Galicji Wschodniej, a także części Lubelszczyzny i Polesia. - Szacuje się, że w jej wyniku w latach 1943–1945 zamordowano ok. 100 tys. Polaków. Ginęli, jednak w znacznie mniejszej skali, także Rosjanie, Żydzi, Ormianie, Czesi i, co ważne podkreślenia, bohaterscy Ukraińcy ratujący Polaków przed okrutną śmiercią - podkreśla rzecznik.
- Dla porównania w wyniku polskich akcji odwetowych organizowanych m.in. przez Armię Krajową zginęło ok. 10 tys. Ukraińców. Nie może być więc zgody na tworzenie symetrii między czystką o zorganizowanym charakterze dokonaną przez stronę ukraińską a działalnością odwetową prowadzoną przez polskie podziemie - wyjaśnia J. Hlebowicz.
Obchody przygotowane zostały przez IPN Oddział w Gdańsku.
Więcej o uroczystościach upamiętniających 75. rocznicę krwawej niedzieli na Wołyniu, w tym wspomnienia świadków, w 29. numerze "Gościa Gdańskiego" na 22 lipca.