Nowy numer 21/2023 Archiwum

Wołają z grobów, których nie ma

– Niemcy, Sowieci i nacjonaliści ukraińscy uczynili gigantyczne pole śmierci z całego wielkiego obszaru trzech województw Małopolski Wschodniej i z Wołynia. I do dzisiaj część z tych ofiar nie ma godnego upamiętnienia – mówi prof. Mirosław Golon, szef gdańskiego IPN.

Rzeź na masową skalę

Zbrodnię, kwalifikowaną przez pion śledczy IPN jako ludobójstwo, popełnili nacjonaliści ukraińscy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na ludności polskiej Wołynia, Galicji Wschodniej, a także części Lubelszczyzny i Polesia. – Szacuje się, że w jej wyniku w latach 1943–1945 zamordowano ok. 100 tys. Polaków. Ginęli – jednak w znacznie mniejszej skali – także Rosjanie, Żydzi, Ormianie, Czesi i, co wymaga podkreślenia, bohaterscy Ukraińcy ratujący Polaków przed okrutną śmiercią – wymienia J. Hlebowicz. Dodaje, że – dla porównania – w wyniku polskich akcji odwetowych organizowanych m.in. przez Armię Krajową zginęło ok. 10 tys. Ukraińców. – Nie może być więc zgody na tworzenie symetrii między czystką o zorganizowanym charakterze dokonaną przez stronę ukraińską a działalnością odwetową prowadzoną przez polskie podziemie – wyjaśnia rzecznik.

Przez lata pamięć o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich pozostawała zamknięta w kręgu rodzin oraz środowisk kresowych. – Tymczasem ludobójstwo wołyńsko-galicyjskie dokonane na polskiej społeczności nie ma precedensu, nawet w tragicznych latach II wojny światowej – podkreśla J. Hlebowicz. Badacze obliczają, że tylko 11 lipca 1943 r. mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków. – Głównie kobiet, dzieci i starców. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas Mszy św. i nabożeństw – dodaje rzecznik.

Krwawa niedziela

Henryk Wojciechowski, urodzony w 1930 roku mieszkaniec Stasina, miejscowości w województwie wołyńskim, był świadkiem zbrodni OUN-UPA z 11 lipca. – Na polu, gdzie pracowała, zginęła moja kuzynka, którą w bestialski sposób zamordowano. Ukraińcy obcięli jej piersi, wyrwali język, a na końcu wbili w krocze kołek i tak ją tam zostawili. Kuzyna ci bandyci dopadli na budowie. Według nich, na Polaka szkoda było kuli, więc kijami, drutami zamordowali człowieka. Ciało wrzucili do dołu, z którego w nocy wyciągnął go mój stryj. Z głowy nie zostało praktycznie nic, tylko w czapce znaleźli trochę mózgu – opowiada nie bez emocji. Pan Henryk był świadkiem okrutnego mordu dokonanego na parafianach, którzy w kościele zebrali się na modlitwie. – Szliśmy z innymi młodymi na Mszę św., byliśmy już bardzo blisko, kiedy usłyszeliśmy pisk i przeraźliwy wrzask, a za chwilę zagrały karabiny maszynowe. Ludzie w popłochu uciekali. Kolejne osoby padały na ziemię, kiedy dosięgły ich kule. To było zupełnie nierzeczywiste. Kościół spalono, a księdza zamordowano – mówi.

Krzysztof Drażba, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Gdańsku, podkreśla, że o tej zbrodni zbyt mało się mówi. – Staramy się poprzez różne działania edukacyjne przywracać pamięć po to, by oddać hołd ofiarom, ale także aby już nigdy więcej takie rzeczy nie miały miejsca – podkreśla. Bartosz Januszewski, historyk z IPN, dodaje, że zbrodnie dokonane przez nacjonalistów ukraińskich są najciemniejszą kartą w historii relacji polsko-ukraińskich. – Polacy doświadczyli szczególnych okropieństw. W tej ludobójczej czystce etnicznej nie chodziło ani o przepędzenie, ani o ukrainizację, bo elity nacjonalistyczno-ukraińskie zdawały sobie sprawę, że to się nie powiedzie, ale o zamordowanie wszystkich, którzy znaleźli się w obszarze oddziaływania katów – mówi. I podkreśla, że tragiczne doświadczenie Wołynia ma raczej skłaniać do refleksji nad trudną wspólną historią. Przecież „nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary”.•

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast