- To był już ostatni postój. Siedzieliśmy na miękkim mchu w środku lasu. Zostaliśmy wtedy poczęstowani zimnym arbuzem. Myślę, że darczyńcy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wiele to dla nas znaczyło - mówi ks. Michał Zegarski.
Trzeci dzień gdańskiej pielgrzymki to etap ze Skórcza do Osia, wiodący w główniej mierze przez Bory Tucholskie. Choć liczy zaledwie ok. 29 km, to jednak pokonywany w skwarze dał się pielgrzymom mocno we znaki. - Dziękujemy Bogu, że w ten upalny dzień uniknęliśmy udarów, a dla wszystkich pielgrzymów udało się znaleźć nocleg w Osiu - zaznacza ks. Zegarski.
- Szliśmy przez lasy, więc praktycznie całą drogę skazani byliśmy wyłącznie na siebie. Nie mogliśmy liczyć na pomoc miejscowych. Ale sprzyjało to duchowej formacji - mówi kapłan. Tym większym zaskoczeniem był orzeźwiający poczęstunek, jakiego doświadczyli na ostatnim postoju.
Ks. Zegarski posługuje w grupie biało-żółtej. Podkreśla, że przygotowane na ten dzień konferencje wzbudziły jego żywe zainteresowanie. Pierwszą wygłosił ks. kan. Andrzej Nowak. Mówił o grzechu i wstydzie w ujęciu nauk św. Augustyna. Druga, autorstwa ks. Marka Dziewieckiego, nosiła tytuł: "Stworzeni do kochania - dźwiękowy portret miłości".
Jak podkreśla kapłan, pielgrzymi pamiętają o intencjach, z którymi wyruszyli na pątniczy szlak. - Modliliśmy się za wszystkich, którzy zostali w domach, za naszych gospodarzy, za ludzi spotkanych po drodze... Pamiętaliśmy także o tych, którzy powierzyli się naszym modlitwom - zaznacza ks. Michał.
Co roku dzień, w którym pielgrzymi docierają do Osia, kończy się niezwykłym Apelem Jasnogórskim. W pełnej skupienia modlitwie i późniejszej wspólnej zabawie z mieszkańcami uczestniczą pielgrzymi aż trzech grup - biało-czerwonej, biało-brązowej i biało-żółtej.