W Muzeum II Wojny Światowej odbyły się uroczystości związane z obchodami 74. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.
Zaplanowane wcześniej uroczystości, które miały się odbyć na placu przy budynku muzeum, w związku z załamaniem pogody i ulewnym deszczem, zostały przeniesione do wnętrza gmachu. Wzięło w nich udział kilkadziesiąt osób, w tym spora grupa młodych ludzi.
- Ci, którzy wtedy walczyli, byli może trochę starsi, a może nawet w tym samym wieku, co ja. Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, co oni - mówi 16-letnia Emila.
Dr Tomasz Szturo, zastępca dyrektora ds. naukowych Muzeum II Wojny Światowej, przyznaje, że wzbierająca na sile debata na temat sensu powstania warszawskiego stawia coraz częściej pytanie, czy ten zryw powinien w ogóle mieć miejsce. - Nie ma wątpliwości, że nie, tak jak nie powinien wydarzyć się: terror, wszechobecna śmierć i przemoc, czyli to wszystko, co przyniosła ze sobą niemiecka okupacja. Powstanie warszawskie, jeżeli ktoś zna Polaków, wie, że było naturalną, nieuchronną konsekwencją opresji, w której się znaleźliśmy - wyjaśnia.
- Powstanie było wyrazem niezgody - sprzeciwu na dyktat pogardy i wszechobecnego poniżenia - łapanek, egzekucji, bo w nas, Polakach, drzemie bardzo silnie zakorzeniony gen dumy, rozumianej jako poczucie godności. Stąd również bardzo silny w nas genom wolności. Właśnie te dwie wartości zatriumfowały 1 sierpnia 1944 roku, w czasie godziny W. Te dwie wartości są w nas tak głęboko wpisane, że żadna przemoc ani siła ich nie wykorzenią. A ofiara, męstwo, heroizm walczących są tego potwierdzeniem - mówi.
- Powstanie warszawskie nie było naszym jedynym zrywem ku odzyskaniu wolności. Ale właśnie ono stało się symbolem walczącej Polski. Skąd decyzja o podjęciu walki? Nie możemy zapominać, że powstańcy wychowani byli w czasach II RP, która uczyła patriotyzmu i umiłowania ojczyzny. Ten zryw kilkuset młodych ludzi - niewyszkolonych i nieprzygotowanych - w przeciwieństwie do okupanta, przeszedł do naszej historii i powinniśmy być z tego dumni. To powstanie było potrzebne podobnie, jak inne zrywy w naszych dziejach, bo gdyby nie one, nie byłoby dzisiaj naszego państwa - mówi Mariusz Łuczyk, wicewojewoda pomorski.
Kazimierz Smoliński, poseł na Sejm RP, zwrócił uwagę uczestników uroczystości pytaniem o sens czczenia pamięci o powstaniu w całej Polsce, a nie tylko w Warszawie. - Nie możemy zapominać, że warszawiacy bili się o nas wszystkich - chcąc pokazać, że jesteśmy zdolni do państwowości. To, że nadal dyskutuje się o słuszności wybuchu tego powstania, to dobrze, bo to jest żywa pamięć, która przekazywana jest kolejnym pokoleniom - podkreśla.
- Jesteśmy tutaj dla wszystkich tych, którzy rozpoczęli wielką walkę o polską niepodległość. Tym bardziej nasze spotkanie można uznać za wyjątkowe, bo właśnie w tym roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Cześć, jaką otaczano w II RP powstańców styczniowych, powinna być dla nas nauką, wzorem i przykładem. Powinniśmy wiedzieć o tym, że każdy przejaw walki o nieodległość trzeba czcić, pamiętać i upamiętniać - mówi Anna Fotyga, europarlamentarzystka.
- Jest to bardzo istotne, gdyż wiemy, jak bardzo zagmatwana i tragiczna jest nasza historia. We wszystkich układach międzynarodowych rację mają tylko ci, którzy potrafią walczyć o suwerenną, niepodległą państwowość. I dlatego zawsze o to walczyliśmy - dodaje A. Fotyga.
Senator Antoni Szymański podkreśla, że choć w Polsce występuje obecnie wiele podziałów, to jednym z nich nie powinien być szacunek do powstańców i tego, jak bohatersko się zachowali. - Wszystkich, którzy dzisiaj uczestniczymy w tych uroczystościach, możemy nazwać wspólnotą pamięci. Wierzę, że tak licznie zgromadzeni młodzi ludzie są świadectwem na to, że pamięć będzie trwała przez pokolenia - mówi.
A. Szymański zwrócił również uwagę, że żyjący jeszcze powstańcy podkreślają, by budować silną Polskę. - Zachęcają, aby wychowywać młode pokolenie w poczuciu ważności ojczyzny i patriotyzmu, by Polska była silnym państwem - podkreśla.
Uroczystości w Muzeum II Wojny Światowej patronatem medialnym objął "Gość Niedzielny".