Były prezydent ma przeprosić dawnego kolegę z pracy za nazwanie go agentem Służby Bezpieczeństwa. Prawomocny wyrok zapadł we wtorek w gdańskim Sądzie Apelacyjnym.
Lech Wałęsa i Henryk Jagielski pracowali razem w Stoczni Gdańskiej w latach 70. ub. wieku. Obaj byli działaczami opozycji w okresie PRL oraz elektrykami w Stoczni Gdańskiej. H. Jagielski współorganizował strajki w 1970, 1976 i 1980 roku, a w latach 1978-1980 był współpracownikiem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Później był też członkiem Solidarności. Kiedy kilka lat temu H. Jagielski zapoznał się z materiałami SB na jego temat, zgromadzonymi w archiwach IPN, dowiedział się, że L. Wałęsa w przeszłości donosił na niego jako TW "Bolek". Tymczasem były prezydent podczas konferencji naukowej, zorganizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej w styczniu 2017 roku, zarzucił H. Jagielskiemu współpracę z komunistyczną bezpieką oraz oskarżył go o udział w pobiciu stoczniowca. Sprawa o ochronę dóbr osobistych z powództwa H. Jagielskiego trafiła do sądu. W styczniu 2018 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok niekorzystny dla L. Wałęsy i nakazał mu przeproszenie H. Jagielskiego za bezpodstawne oskarżenie. Były prezydent złożył jednak apelację, a we wtorek zapadł ostateczny werdykt. Również i on okazał się niekorzystny dla L. Wałęsy.
Zgodnie z treścią orzeczenia, L. Wałęsa musi przeprosić H. Jagielskiego na piśmie i we wskazanych mediach, ma zakaz rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o H. Jagielskim oraz musi zapłacić na jego rzecz zadośćuczynienie w kwocie 15 tys. zł.
Treść przeprosin, które musi złożyć L. Wałęsa, brzmi następująco: "Przepraszam Pana Henryka Jagielskiego za bezprawne pomówienie w dniu 20 stycznia 2017 r. podczas konferencji naukowej organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej pt. »Sprzeczne narracje. Historia powojennej Polski« o to, że był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, w latach pięćdziesiątych zawarł tajne, antykomunistyczne przymierze z dwoma kolegami, w którym miała obowiązywać zasada, iż w przypadku zdrady jednego z członków przymierza członek zdradzony był uprawniony do wykonania na nim wyroku śmierci oraz że obecnie pozostali członkowie tego przymierza zwrócili się do mnie z prośbą o pomoc w wykonaniu takiego wyroku wobec Henryka Jagielskiego. Żadna z powyższych okoliczności nie miała miejsca, nie byłem uprawniony do formułowania tego typu twierdzeń. Wyrażam głębokie ubolewanie, że w ten sposób naruszyłem dobre imię Henryka Jagielskiego".
Na ogłoszeniu wyroku nie było L. Wałęsy ani jego pełnomocnika. Był H. Jagielski, dla którego wyrok sądu jest satysfakcjonujący, ale nie wierzy w przeprosiny byłego prezydenta. - Inaczej nie mogło być. On nie wie, co to są przeprosiny. Czy on kiedykolwiek kogoś w życiu przeprosił? Wszyscy są winni, tylko nie on - mówił po rozprawie H. Jagielski.