Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał w poniedziałek wyrok w sprawie o ochronę dóbr osobistych, którą Jarosław Kaczyński wytoczył Lechowi Wałęsie. Były prezydent ma przeprosić prezesa PiS za twierdzenie, że jest on odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
Pierwotny wyrok w tej sprawie wydał 6 grudnia ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku. Nakazał on wówczas L. Wałęsie przeproszenie J. Kaczyńskiego za wypowiedzi, w których były prezydent od kwietnia 2015 do maja 2017 r. sugerował, że prezes PiS jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską. Sąd Okręgowy oddalił jednocześnie część żądań J. Kaczyńskiego, który domagał się też przeprosin za słowa L. Wałęsy o tym, że prezes PiS "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie". Prezes Kaczyński zarzucił też L. Wałęsie, że ten - nie mając podstaw - posądza go o to, że wydał polecenie "wrobienia" byłego prezydenta i przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Lider PiS żądał przeprosin. Pozew J. Kaczyńśkiego obejmował też żądanie wpłaty przez L. Wałęsę 30 tys. zł w formie zadośćuczynienia na cele społeczne.
Od wyroku gdańskiego Sądu Okręgowego do sądu wyższej instancji odwołali się zarówno L. Wałęsa, jak i J. Kaczyński. Rozprawa apelacyjna odbyła się 10 lipca. W jej trakcie pełnomocnik prezesa PiS wniósł o uwzględnienie w całości (także w odrzuconej przez Sąd Okręgowy części) pozwu. Z kolei pełnomocnik L. Wałęsy wnioskował o oddalenie pozwu w całości (także w części, w której Sąd Okręgowy uznał byłego prezydenta winnym). W poniedziałek wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, odrzucając apelacje obu stron, podtrzymał decyzję sądu niższej instancji.
Mecenas Maciej Prusak, pełnomocnik L. Wałęsy, po wyjściu z sali sądowej powiedział dziennikarzom, że nie zgadza się z wyrokiem oraz że będzie nakłaniał klienta do złożenia skargi kasacyjnej w Sądzie Najwyższym. - W zakresie, w którym sąd oddalił apelację strony powodowej, uważamy, że jest to słuszne. Natomiast co do oddalenia naszej apelacji w kwestii wypowiedzi pana prezydenta Wałęsy w sprawie katastrofy smoleńskiej uważamy, że ten spór nie toczy się o to, co i kiedy powiedział prezydent Wałęsa, ale o wyznaczenie granic wolności wypowiedzi publicznej - mówił adwokat. - Uważam, że to orzeczenie ustala miejsce tej granicy nieprawidłowo. Będę nakłaniał mojego klienta do dalszego procedowania, ażeby to orzeczenie zostało skasowane przez Sąd Najwyższy - dodał prawnik.
Do decyzji sądu odniósł się na Facebooku L. Wałęsa (pisownia oryginalna): "Nie może być tak, że moje słowa o rozmowie braci Kaczyńskich w dniu Katastrofy Smoleńskiej będą traktowane jako naruszenie dóbr osobistych Pana Kaczyńskiego, gdy przecież ja nie miałem zamiaru Pana Kaczyńskiego obrażać" - napisał były prezydent RP. "Wypowiadałem tylko swoje opinie, bo znałem Kaczyńskich długo i wiedziałem kto kim kierował. Jak mogły moje wypowiedzi obrazić Jarosława Kaczyńskiego skoro on dobrze wiedział, że chodziło mi o krytykę sytuacji, w której osoba bez funkcji państwowych kieruje Państwem i między innymi kierowała Prezydentem RP. Sąd tych kwestii nie wziął pod uwagę, dlatego wydał taki błędny wyrok. Nie dam sobie zamknąć ust! Będę skarżył ten wyrok do Sądu Najwyższego, a jak będzie trzeba, to do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - zapowiedział L. Wałęsa. Przedstawiciel J. Kaczyńskiego mec. Łukasz Syldatk nie komentował decyzji sądu.