Działacze organizacji ekologicznej weszli w środę na dźwigi terminalu węglowego portu i zatrzymali ich pracę. To kolejna akcja Greenpeace w Gdańsku przeciwko importowi węgla do Polski.
Aktywiści rano wtargnęli na teren terminala, weszli na dźwigi i zatrzymali rozładunek węgla ze statku w Porcie Północnym. Firma w gdańskim porcie zajmuje się transportem ładunków masowych, m.in. węgla. Na nabrzeżu portowym rozładowywany był właśnie statek z transportem węgla z Mozambiku - ten sam, którego wejście do portu dzień wcześniej blokowali na wodzie członkowie Greenpeace. Rozwiesili na trzech żurawiach transparenty z hasłem: "Polska bez węgla". O sprawie powiadomiono służby - na miejscu pojawiły się policja i ABW. Żadna ze służb nie interweniowała. Przez cały dzień protestujący pozostawali na urządzeniach portowych. - Zostanie złożone zawiadomienie o przestępstwie wtargnięcia osób nieupoważnionych na teren portu. Policjanci będą dążyć do tego, by zakończyć tę sytuację w sposób jak najbardziej bezpieczny - mówi nadkom. Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
W środę, przed godz. 18, kilkunastu aktywistów zakończyło protest i zeszło dobrowolnie z dźwigów. Zostali oni zatrzymani przez policję i trafili na przesłuchania. Wtargnięcie na teren terminala węglowego policja kwalifikuje jako naruszenie miru - grozi za to do roku więzienia.
Na dźwigach w Porcie Północnym wciąż pozostawało 10 działaczy Greenpeace, uniemożliwiając w dalszym ciągu rozładunek węgla ze statku. Policja od czwartkowego poranka wznowiła negocjacje z protestującymi. Ostatecznie zakończyli oni protest przed godz. 13.
Tymczasem sprawą poniedziałkowej morskiej akcji Greenpeace i zatrzymanych podczas niej dwóch osób zajmują się funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej. - W oparciu o zebrany materiał dowodowy postawiliśmy zatrzymanym zarzut popełnienia przestępstwa z artykułu 178b Kodeksu karnego, czyli niepoddania się do kontroli - mówi Tadeusz Gruchalla z MOSG w Gdańsku. Funkcjonariusze pionu śledczego MOSG przedstawili już zatrzymanym zarzut zagrożony karą pozbawienia wolności do 5 lat. Będą w tej sprawie prowadzić dalsze dochodzenie. Aktywiści Greenpeace zostali już zwolnieni. - Natomiast prokurator ocenił, że nie było bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym - dodaje Grażyna Wawryniuk z gdańskiej Prokuratury Okręgowej.
Gdańskie akcje Greenpeace mają podłoże polityczne, czego nie kryją sami działacze. - Nie damy się uciszyć. Za kilka tygodni odbędą się w Polsce wybory, a politycy zajmują się wszystkim, tylko nie kryzysem klimatycznym. Jesteśmy w porcie w Gdańsku, bo domagamy się od rządu konkretnego planu odejścia od węgla. Tutaj widać najlepiej, jak absurdalne są efekty obecnej polityki energetycznej. Przez port w Gdańsku trafiają do Polski miliony ton węgla z całego świata. Te pieniądze powinny zostać zainwestowane w krajowe źródła i dać Polakom pracę w sektorze energetyki odnawialnej - mówi Marek Jóźwiak, jeden z działaczy Greenpeace.
Protest Greenpeace ma zwrócić uwagę polskiego rządu na pilną potrzebę działań na rzecz ochrony klimatu i konieczność odejścia od węgla do 2030 roku.