Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych obchodzimy w tym roku po raz 10. Na gdańskich grobach Danuty Siedzikówny ”Inki” i Feliksa Selmanowicza ”Zagończyka” złożono kwiaty.
Z powodu pandemii uroczystość 1 marca przybrała kameralny charakter.
Bohaterów polskiego powojennego podziemia niepodległościowego uczciły różne środowiska – władze państwowe, samorządowe, przedstawiciele IPN, placówek muzealnych, członkowie stowarzyszenia ”Godność”.
Uroczystości rozpoczęły się na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Pamięć poległych uczczono złożeniem wieńców, kwiaty i zapalono znicze na grobach Danuty Siedzikówny ”Inki”, sanitariuszki 5. Brygady Wileńskiej AK, i Feliksa Selmanowicza ”Zagończyka”, żołnierza 5. Brygady Wileńskiej AK. Oboje zginęli w Gdańsku 28 sierpnia 1946 roku, rozstrzelani w budynku Aresztu Śledczego przy ul. Kurkowej.
Następnie, delegacje złożyły wieńce pod Pomnikiem Żołnierzy Wyklętych, znajdującym się nieopodal cmentarza, u zbiegu ulic: 3 Maja i gen. Henryka Dąbrowskiego. Tam też głos zabrał prof. Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego oddziału IPN.
- Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to okazja do tego, by pokazać naszą wdzięczność za ich ofiarę. Bez nich nie byłoby wolnej Polski i Europy. Dzięki nim, ich działalności, narodziła się później ”Solidarność”. Pamięć o nich winniśmy przekazywać kolejnym pokoleniom - mówił Mirosław Golon.
3 lutego 2011 r. Sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Data nie jest przypadkowa - tego dnia, w 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, strzałem w tył głowy zostali rozstrzelani przywódcy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia ”Wolność i Niezawisłość”: prezes WiN ppłk Łukasz Ciepliński („Pług”, „Ludwik”) i jego najbliżsi współpracownicy. Ciał zamordowanych nie wydano rodzinom. Pogrzebano je w nieznanym do dziś miejscu.