Rekordowa liczba – ponad 560 młodych osób – uczestniczyła w wakacyjnych rekolekcjach oazowych różnych stopni, organizowanych przez Ruch Światło–Życie. – Zainteresowanie w tym roku przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i marzenia – mówi ks. Andrzej Lojtek, moderator ds. dzieci i młodzieży.
Siedemnastoletnia Ula na rekolekcje oazowe przyjechała z ciekawości. – Kompletnie nie czułam Pana Boga w moim życiu. Chodziłam do kościoła na Mszę św., do spowiedzi, ale trwałam jakby w ciemności. Dopiero na oazie, podczas adoracji Najświętszego Sakramentu doświadczyłam, że Jezus jest moim Panem, jest władcą miłosiernym i poczułam, że On naprawdę mnie kocha. Drugim przełomem był dzień ciszy. Wtedy zrozumiałam, że naprawdę wierzę w to, że Bóg mnie kocha i nie muszę emocjonalnie Go czuć, bo wiem, że On jest obok mnie. Teraz mogę z całą świadomością powiedzieć, że wierzę w to, że Jezus jest w Eucharystii, że umarł za moje grzechy i dzięki temu mnie wyzwolił. Na rekolekcjach odkryłam również, że do Boga mogę mówić „tato” – podkreśla.
Marcin na oazie jest po raz trzeci. – Jestem zachwycony, jak Pan Bóg działa w moim życiu. Dzięki temu, że byłem prowadzony przez animatorów i moderatorów, a przede wszystkim przez Ducha Świętego, mogłem na nowo odkryć, że Bóg ma dla mnie wspaniały plan. Moim największym odkryciem podczas tegorocznych rekolekcji, już od pierwszego dnia, było doświadczenie modlitwy w formie namiotu spotkania – mówi. Małgosia na rekolekcjach jest animatorem. – Przede wszystkim moim zadaniem jest być z oazowiczami, wspierać ich uśmiechem, dobrym słowem oraz dzielić się swoją wiarą, tym, co już przeszłam, a także wspomagać tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z oazą. Posługiwać jako animator to wielka łaska, wielki dar. Dzięki temu rekolekcje można przeżywać inaczej. To jest niesamowite – kiedy jest się uczniem, można być też nauczycielem. Myślę, że to bardzo mocno kształtuje moją osobowość, umacnia i daje pewność w wierze – wyjaśnia.
Dwa lata temu pojechała na Oazę Nowego Życia I stopnia. – Skłonili mnie do tego rodzice, którzy są w Domowym Kościele i już wcześniej zachęcali do wyjazdu. Na początku wydawało mi się, że będzie to czas zmarnowany. 15 dni to prawie jedna czwarta wakacji, więc miałam wrażenie, że jest to bardzo długo. Ale jak już pojechałam, to zobaczyłam, że czas leci bardzo szybko. Same rekolekcje mają swoje wzloty i upadki. Jednak dają tak silny duchowy wzrost, że odtąd patrzę na nie jako na najlepiej spożytkowany czas wakacji – mówi Małgosia. – Przez cały rok czekałam na oazę, żeby móc doświadczyć czegoś nowego, przemieniać swoje życie. Rekolekcje są takim dobrym początkiem, żeby później, po powrocie do domu wracać do treści, które tam się przeżyło. I ten ostatni rok w moim życiu również był owocny. Cieszę się, że jestem na oazie i widzę to też po innych, że my bardzo mocno potrzebujemy kontaktu ze sobą. To jest taki powrót do normalności, w którym możemy się umocnić i leczyć rany z pandemii – dodaje.