W tym roku w przygotowanym przez Caritas Archidiecezji Gdańskiej wypoczynku letnim wzięło udział ok. 300 dzieci i młodych.
Młodych zastajemy, kiedy zaraz po śniadaniu przygotowują się do porannych zajęć. Elżbieta Pijor, kierownik turnusu, szybko wprowadza nas w kolonijne realia. – Tutaj mamy namiot warsztatowy, gdzie powstają kolejne bardzo ciekawe prace – pompony, bransoletki, kolczyki, a nawet rakiety kosmiczne. Tam jest boisko, a obok nasze kwatery – wyjaśnia. Koloniści niecierpliwie spoglądają na zegarek. – Proszę pani, ale zajęcia miały zacząć się 8 minut temu – mówi jedna z dziewcząt. Pani Ela przerywa rozmowę, bo teraz młodzi są najważniejsi.
Wszystko nowe
W tym roku Caritas Archidiecezji Gdańskiej zaprosiła dzieci i młodzież do wypoczynku nad morzem oraz w górach. – Przygotowaliśmy 3 turnusy dla młodszych uczestników w Ostrowie oraz obóz wędrowny dla starszych w Tatrach – wyjaśnia ks. Andrzej Wiecki, wicedyrektor Caritas AG. To w sumie prawie 300 osób.
– W Ostrowie jesteśmy po raz pierwszy i muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawe doświadczenie. Bo podobnie jak dzieci, my także uczymy się, gdzie co się znajduje – uśmiecha się kierowniczka. Każdy z turnusów to 10 dni doskonałej zabawy. Bo w czasie Akcji Letnich Caritas Archidiecezji Gdańskiej nigdy nie było mowy o nudzie. – Zostały tak zaplanowane, by był to odpoczynek, ale pełen atrakcji. Dzieci wspólnie się bawią i tworzą – mówi kierowniczka turnusu.
Kije i sznurek
Jedna z wycieczek do lasu zaowocowała składowymi na bardzo prostą, a jednocześnie świetną zabawę. – Szukaliśmy kijków, nie byle jakich, specjalnych, prostych i wytrzymałych, do wyjątkowego projektu – mówi pani Ela. A była nim fabryka mydlanych baniek. Znalezione przez kolonistów kijki zostały połączone sznurkiem. Wystarczyło już tylko zanurzyć je w misce ze specjalnym roztworem, by zrobić piękne, kolorowe bańki. – To była ogromna frajda, kiedy powstawały ogromne balony mydlane. Każdy chciał spróbować swoich sił. Młodzi „bańkowali” cały wieczór – zaznacza kierowniczka.
Tegorocznym tematem wypoczynku trzeciego turnusu w Ostrowie były emocje. Stąd wśród uczestników krążył wielki pluszowy emotek wykonany przez panią Elę. – Rozmawiamy z dziećmi o emocjach. To bardzo istotne, by potrafiły je zidentyfikować, nazwać i wystrzegać się tych negatywnych – wyjaśnia kierowniczka. Emotek był też nagrodą dla tych, którzy utrzymywali porządek w swoim pokoju. – Zwycięzcy dostawali możliwość spania w namiocie, a to było ogromną motywacją do działania – uśmiecha się pani Ela.
Kolonie offline
Ksiądz Wiecki przyznaje, że kolonie to czas, kiedy młodzi mogą na chwilę oderwać się od internetu. – Nie mają ze sobą telefonów komórkowych. Zamiast wirtualnego świata mają ten na żywo. Podobnie z rozmowami. Tutaj mogą zawrzeć realne przyjaźnie i zintegrować się z rówieśnikami – mówi. Jan Marciński od ok. 5 lat wyjeżdża z młodymi jako wychowawca na kolonie Caritas.
– Lubię tutaj wracać, bo ten czas to ogromna frajda nie tylko dla dzieci, ale i dla mnie – podkreśla. W trakcie każdego wypoczynku obserwuje, jak młodzi się rozwijają, odkrywając swoje mniejsze i większe talenty. – Jako kadra przygotowujemy cały wachlarz różnych aktywności. Czasami słyszymy „nie umiem”, „nie potrafię”, ale to jest chwilowe i zwykle towarzyszy nowym rzeczom. Bo kiedy już dzieci wkręcą się w jakąś zabawę, dają z siebie 100 procent. Najważniejsze to je zachęcić, powiedzieć, że na początku nie muszą być mistrzami w danej dziedzinie i że robią to przede wszystkim dla siebie, a nie na pokaz – wyjaśnia wychowawca. Amelka ma już w planie zrobienie kolczyków i bransoletki dla mamy w jej ulubionym kolorze – fioletowym. Dawid i Ksawery zabrali się za przygotowanie piłek-zmyłek. Wzięli trochę porwanego papieru, który służył do zrobienia wielkiego obrazu 3D, oraz taśmę klejącą.
– Ta piłka będzie ekstra. Będę nią grał – rzucał i kopał – mówi Ksawery. Do zabawy zaprasza panią Elę. – Dzieci wiedzą, że jesteśmy tu dla nich. Mogą się z nami bawić, ale też przyjść ze swoimi problemami i rozterkami. Tutaj stawiamy na relacje i to wychodzi, bo ci, którzy na początku wydawali się skryci, pod koniec pobytu się otwierają, są bardziej rozmowni i towarzyscy – przyznaje Janek. – Takie odłączenie od sieci dobrze robi każdemu. Jako nauczyciel obserwuję, że dzieci tracą umiejętność wspólnej zabawy. W trakcie kolonii chcemy to zmieniać. Pokazać im, że z prostych znalezionych rzeczy, takich jak muszelki na plaży, mogą zrobić coś super. Dajemy im również możliwość pobrudzenia się i pobrudzenia nas, bo w końcu w tej zabawie jesteśmy razem – mówi kierowniczka.
Relacje i emocje
Kleryk Kacper Omelańczuk, który na kolonie przyjechał w ramach praktyk seminaryjnych, przyznaje, że oprócz zabawy ważnym elementem jest rozmowa. – Spędzamy z młodymi całą dobę. To pozwala ich trochę poznać. Widzimy, jak reagują na pewne sytuacje. Staramy się z nimi rozmawiać o tym, co jest dla nich trudne, ale też o radościach, by wzmocnić ich zalety i talenty – mówi. Aleksandra Jeka, by przyjechać na kolonie, wzięła urlop w pracy. – Z wyjazdami Caritas związana jestem od 7 lat. Jeszcze w gimnazjum pomagałam na półkoloniach w Rumi – wyjaśnia.
Obecnie, już jako wychowawca, zaszczepia w młodych pasję tworzenia. – Uwielbiam to, że mogę się podzielić tym, czego sama się nauczyłam. A najfajniejsze jest to, że dzieciom się to podoba i bardzo szybko łapią. Jasne, że trzeba chwili, by im wszystko wytłumaczyć, ale później widzimy efekty ich zaangażowania, które są naprawdę wspaniałe – mówi. Podkreśla, że zorganizowanie domowego warsztatu robienia bransoletek czy makram nie wymaga ogromnych nakładów finansowych. – Wystarczą sznurek, jakieś koraliki i wyobraźnia. To świetny pomysł na rodzinne spędzenie czasu, nawet jeśli miałoby to zaowocować niewielkim bałaganem. Bo najważniejsze to pozwolić dzieciom być dziećmi. One są niesamowicie kreatywne, wystarczy je zachęcić – dodaje.