Film dokumentalny „Homo Peregrinus” otrzymał główną nagrodę w kategorii religia na 7. Festiwalu Filmowym „VIVA” w Bośni i Hercegowinie.
Spośród 1775 nadesłanych filmów dokumentalnych ze 131 krajów świata na tegoroczną 7. edycję FF „VIVA” w Sarajewie jury nagrodziło 10 propozycji. Laureatem w kategorii religia został film Andrzeja Święcha „Homo Peregrinus”, będący próbą zrozumienia i przedstawienia fenomenu pieszego pielgrzymowania. – Byłem ciekawy ludzi, którzy chodzą na Jasną Górę. Zastanawiałem się, jak oni mogą iść przez całą Polskę. Czy w ogóle jest to możliwe? Starałem się zgłębić temat, dużo czytając i śledząc relacje w internecie. W końcu postanowiłem sam wyruszyć na szlak. Z Gdyni, bo jestem gdynianinem zakochanym w swoim mieście – mówi Andrzej.
W 2018 r. zameldował się u kierownika pielgrzymki. – Podszedłem do ks. Krzysztofa Czai z takim dużym plecakiem, który zabiera się na długie, wyczynowe trasy. Tam miałem sam sprzęt. (śmiech) Kiedy ksiądz mnie z tym zobaczył, to się przeraził. Później z każdym dniem musiałem kalkulować, co zabrać na trasę. Zmniejszałem gabaryty, bo wiedziałem, że będzie mi ciężko iść. Finalnie okazało się, że wystarczy niewiele sprzętu, żeby uchwycić to, co jest najcenniejsze – wspomina A. Święch. – Chciałem, aby ktoś mi towarzyszył i pomógł w realizacji tego przedsięwzięcia, ale trudno było namówić kogokolwiek. 18 dni to jednak bardzo długi okres, o dodatkowym wysiłku nie wspominając. Nie miałem również pieniędzy, więc postanowiłem zrobić wszystko sam – bez żadnego wsparcia finansowego, bez pomocy instytucjonalnej – dodaje.
Zdjęcia do filmu powstawały podczas pielgrzymek w roku 2018 i 2019. – Interesowali mnie ludzie, którzy pielgrzymują, i ci, którzy przyjmują pielgrzymów na posiłek czy nocleg. Wtapiałem się w to środowisko i chłonąłem wszystko, co działo się wokół. Działałem instynktownie – podbiegałem z kamerą i rejestrowałem to, co czułem, że niesie jakąś wartość, emocje. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że podczas nagrywania robiłem trochę więcej kilometrów. Gdy pielgrzymka szła, musiałem podbiec do przodu, żeby coś uchwycić, a później goniłem grupę. I tak każdego dnia. Było to dosyć wymagające. Dzisiaj nie wiem, jak to się wszystko udało – zaznacza reżyser.
Jako najciekawsze momenty podczas pielgrzymki Andrzej wskazuje te, gdy dochodziło do międzyludzkiej pomocy. – Szalenie podobały mi się chwile, w których pielgrzymi potrzebowali strawy czy dachu nad głową i otrzymywali wsparcie od mieszkańców mijanych miejscowości. Wtedy można było dostrzec Pana Boga w działaniu drugiego człowieka. Podobnie gospodarze w pielgrzymach upatrywali nadzieję, że zabiorą ich intencje do Matki Bożej na Jasnej Górze. Ta obopólna symbioza była najpiękniejsza – podkreśla A. Święch.
Później kilka miesięcy trwał montaż. Wielokrotnie do filmu wprowadzano różne zmiany. Wsparciem dla Andrzeja byli najbliższa rodzina, dziewczyna oraz promotor jego pracy dyplomowej. – Pani Barbara Fronc była takim dobrym aniołem tego projektu. Poświęciła mi sporo czasu, po tysiąckroć oglądając moje układki montażowe – mówi mężczyzna. Film „Homo Peregrinus” trwa 24 minuty. Aktualnie jest w obiegu festiwalowym. Kilka dni temu został również uznany jako drugi najlepszy film na Festiwalu „Złoty Samorodek” w Złotoryi. Na festiwalu „Maksymiliany” we Wrocławiu otrzymał nagrodę publiczności. Zagrał ponadto w Opolu w ramach festiwalu filmowego „Opolskie Lamy” oraz w Jeleniej Górze na międzynarodowym festiwalu „ZOOM – Zbliżenia”. Trzeba wspomnieć również o niedawnej projekcji na festiwalu we Włoszech w Trydencie, na Religion Today Film Festival. Na jesień planowana jest także kolejna emisja filmu w stacji TVP Dokument.
Pasją Andrzeja od dzieciństwa jest kino. Pracę magisterską napisał o filmach Woody’ego Allena. Studiował montaż filmowy oraz reżyserię filmową w Warszawskiej Szkole Filmowej. Jego debiutanckim dziełem jest film dokumentalny „Dziadek”, który znalazł się w programie wielu festiwali w Polsce i za granicą. Jak sam o sobie mówi, jest już pielgrzymem. – Pod koniec filmu ks. Czaja mówi, że pielgrzymem jest się do końca życia. I rzeczywiście jest to tak unikatowe doświadczenie, obok którego nie można przejść obojętnie. Ono odciska tak mocne piętno – jestem przekonany, że na całe życie. Można o tym przeczytać, można o tym film obejrzeć, ale sądzę, że najlepiej po prostu pójść i przekonać się samemu. Bo szczególnie w tych niespokojnych czasach, kiedy łatwo podupaść na duchu, a nieraz i utracić nadzieję, dobrze wiedzieć, że jest miejsce, gdzie ta nadzieja może w nas na nowo się odrodzić – mówi Andrzej.