W środę 25 stycznia w archikatedrze oliwskiej została odprawiona uroczysta Eucharystia w intencji ofiar ewakuacji lądowej niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof.
W modlitwie uczestniczyli rodziny zmarłych więźniów, dyrekcja i pracownicy Muzeum Stutthof w Sztutowie, gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, przedstawiciele władz samorządowych, służb mundurowych oraz nauczyciele i młodzież ze szkół pielęgnujących pamięć o tym tragicznym wydarzeniu.
Na początku homilii bp Piotr Przyborek powiedział, że niedawno miał okazję zobaczyć projekt monumentu, upamiętniającego Marsz Śmierci, który stanie na Żuławach, w Cedrach Wielkich. - Pomnik ten przedstawia osoby, które uczestniczyły w Marszu Śmierci, a ich głowy są przykryte kocami, które dostali, aby chociaż trochę zabezpieczyć się przed zimnem. Wiemy, że nie było to skuteczne, gdy temperatura spadała do minus 20 stopni. Bardzo mnie to poruszyło i skłoniło do wyobrażenia sobie tej sytuacji. Kilkanaście tysięcy ludzi wychodzi po tysiąc osób w kolumnie. Właściwie było to wyjście na niemal pewną śmierć. 140 kilometrów drogi, długie dni marszu w mrozie. Trudno się nie dziwić, że te osoby szły i właściwie umierały w drodze - zaznaczył biskup.
Dodał, że uczestnicy marszu mogli liczyć na pomoc ludzi, którzy znajdowali się na trasie. - Świadectwa, tych którzy przeżyli, mówią o tym, że gotowano kawę, ciepłą strawę oraz zupę dla więźniów, a za to groziła kara śmierci. Starano się podać kromkę chleba, czy też przerzucić bochen chleba, aby ci ludzie mieli co zjeść i żeby wiedzieli, że nie są sami. To jest światło w tym wszystkim. Z jednej strony ogromne bestialstwo, a z drugiej współczucie, współodczuwanie, miłosierdzie - podkreślił bp Piotr.
- Również i w naszym życiu może być taka sytuacja, kiedy wszystko będzie się nam waliło, gdy będziemy doświadczać niesprawiedliwości, odrzucenia, jak w przypadku więźniów w Stutthofie, czy wielu innych ofiar ll wojny światowej. Wtedy pojawiają się pytania: Panie Boże, gdzie Ty jesteś? Panie Boże, jak sobie z tym poradzić? Dlaczego nie doświadczam Twojej obecności? Wydaje mi się jakobym był sam, bez nikogo. To, że przeżywamy trudności, nie oznacza, że Pan Jezus nas opuszcza, nie można powiedzieć, że Jego w tym nie ma. Wręcz przeciwnie. On jest i prowadzi nas za rękę, towarzysząc człowiekowi. Dlatego, że On utożsamia się z nami - zaakcentował hierarcha.
Nawiązując do historii nawrócenia św. Pawła, biskup zwrócił uwagę, że Szaweł przemienił swoje serce po spotkaniu z Ananiaszem. - Czasami jest tak, że Bóg stawia przede mną prześladowcę, żebym dalej go poprowadził, przebaczył mu i odkrył w nim swojego brata. To jest niesamowicie trudne. Pan Jezus tak to poukładał, że Szaweł potrzebował Ananiasza, żeby ten dalej go prowadził. Niech Pan Bóg nas umacnia, abyśmy nie tylko pielęgnowali pamięć o tragicznych wydarzeniach z naszej historii, ale żebyśmy starali się czerpać siłę ze słowa Bożego i sakramentów po to, by w trudnych doświadczeniach nie zdezerterować. Byśmy potrafili przebaczyć i pomóc drugiemu człowiekowi - zakończył bp Przyborek.
Za wspólną modlitwę podziękował Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie. - Jako opiekunowie miejsca pamięci po byłym obozie koncentracyjnym Stutthof, dziękuję wszystkim zgromadzonym za modlitwę, a biskupowi Piotrowi za naukę i duchową opiekę nad tą pamięcią, co jest szczególnie ważne, gdyż wśród nas już niemal nie ma świadków tejże tragicznej historii. Zatem to my jesteśmy dziś pamięcią - powiedział.