- Dwa tygodnie przed tragedią ze łzami w oczach mówiła mi o swoich złych przeczuciach. Powiedziała, że jest gotowa umrzeć za swoich podopiecznych - wspomina prof. Grażyna Świątecka.
Kobieta o wielkim sercu, która całe swoje niestrudzone życie wypełniła miłością. Służyła chorym, samotnym matkom, uzależnionym, zagubionym w życiu, więźniom, wszystkim potrzebującym pomocy. "Lekarz ciała i duszy" - mówili o niej pacjenci i przyjaciele. 6 lutego mija 30 lat od tragicznej śmierci Aleksandry Gabrysiak.
- Była cała dla swoich pacjentów. Cechą dominującą, absolutnie rzadko spotykaną w takiej mierze, była miłość do drugiego człowieka. Ona posiadała ją w stopniu heroicznym - podkreśla prof. Świątecka, jej wieloletnia przyjaciółka. Tego uczyła również swoich współpracowników. - Pokazała mi, co to jest miłość do drugiego człowieka i Pana Boga. Co to jest dobroć, uczciwość, pracowitość. Przedtem znałam to tylko z literatury, Dekalogu, zasad moralnych i etycznych. Nie widziałam tego u ludzi na co dzień. Pierwszą osobą, która komasowała w sobie te cechy, była doktor Ola - zaznacza Janina Gadaj-Olejnik, pielęgniarka. - Dzięki niej uwierzyłam w siebie. Dzięki niej umiem kochać, bo kiedyś tego nie potrafiłam - wskazuje Agnieszka, samotna matka. - Czy może być coś piękniejszego niż to, że ktoś uczy drugiego kochać? Ola właśnie tak uczyła, tym dziewczynom, samotnym matkom i wielu ludziom świadczyła tę miłość - mówi prof. Świątecka.
Siłę do działania czerpała z relacji do Boga. W swoim pamiętniku zapisała: "Boże mój, nauczyłeś mnie kochać i sądzę, że prawdziwie kochać. Serce moje nie zna nienawiści, serce moje nie potrafi czuć niechęci nawet do tych, którzy mnie bardzo zranili, serce moje jest zdolne dla nich wiele uczynić, serce moje chce pałać niegasnącą nigdy miłością dla wszystkich". - Ola nie rozstawała się z Pismem Świętym. Często rozważała Hymn o miłości św. Pawła. Miała wielkie nabożeństwo do Maryi, zwłaszcza tajemnicy Jej Niepokalanego Poczęcia. Odmawiała codziennie akt zawierzenia Niepokalanej. Nie rozstawała się z różańcem. Była ewangelicznie pokorna. W rozdawaniu dóbr materialnych, pieniędzy była podobna do ubogiej wdowy z Ewangelii, dając ze swego niedostatku tyle, że nieraz z trudnością wystarczało na życie - wskazuje prof. Świątecka.
W 1974 r. urodziła się Marysia, przybrana córka Oli, porzucona w gdyńskim szpitalu przez własną matkę zaraz po urodzeniu. - Odnosiło się nieodparte wrażenie, że Ola kochała Marysię najbardziej spośród wszystkich jej bliskich z rodziny. Jak każda matka chętnie i stale opowiadała o swoim dziecku. Przeżywała głęboko choroby, radości, smutki córki. Cierpiała niewypowiedzianie, kiedy w wieku dojrzewania, po ujawnieniu się padaczki, Marysia zmieniła się diametralnie, zrywając uczuciowy kontakt z mamą. Ola poświęcała córce każdą wolną chwilę, łączyła obowiązki matki z pracą i działalnością społeczną, jak inne lekarki - podkreśla prof. Świątecka.
- Niedługo przed śmiercią odwiedziła mnie w moim sopockim mieszkaniu i mówiła o zbliżającym się końcu. Przeczuwała go - wspomina prof. Świątecka. W swoim pamiętniku, na kilka miesięcy przed śmiercią, zapisała: "Czy szykujesz dla mnie śmierć męczeńską?". Została zamordowana 4 miesiące później w Elblągu, we własnym mieszkaniu, wraz ze swoją 19-letnią córką. Zabójcą okazał się jeden z jej podopiecznych, wypuszczony na przepustkę z więzienia. - To nie była szybka, bezbolesna śmierć. Wiele ciosów nożem. Obie bardzo cierpiały. Dlaczego zabił? Do dziś zadaję sobie to pytanie - mówi prof. Świątecka.
Aleksandra Gabrysiak znana jest w całej Polsce, zwłaszcza w środowiskach medycznych. Święty Jan Paweł II nazwał jej życie "heroiczną służbą braciom" i błogosławił wszystkim, którzy starają się o szerzenie informacji o świątobliwej lekarce w społeczeństwie polskim. - To błogosławieństwo papieża spełnia się w "życiu po życiu" doktor Oli. Ona nadal żyje w pamięci i sercach swoich bliskich, pacjentów, podopiecznych, współpracowników, a także tych, którzy poznali ją dopiero poprzez świadectwa innych, książkę o jej życiu i działalności - zaznacza prof. Świątecka.
Imieniem A. Gabrysiak nazwano Hospicjum Elbląskie, jedną z ulic w Gdańsku, tramwaj w Elblągu, a także Pomorski Oddział Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Jej działalność upamiętniają też tablice - w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, gdzie ukończyła studia, w szpitalu w Tczewie - miejscu jej pierwszej samodzielnej pracy, w Elblągu - na domu, w którym mieszkała przy ul. 1 Maja 30. Jej pamięć w pomorskim środowisku lekarskim utrwala Nagroda im. Aleksandry Gabrysiak, ustanowiona w 1993 r. przez Okręgową Izbę Lekarską. W 2016 r. powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Doktor Oli, które ma szerzyć informacje o życiu i działalności A. Gabrysiak. W 2021 r. Caritas Archidiecezji Gdańskiej uruchomiła poradnię dla bezdomnych w Sopocie pod patronatem doktor Oli.
Wszystko, co dzieje się wokół osoby po jej śmierci, to przejaw kultu. Dlatego nie dziwi fakt, że w kurii elbląskiej wszczęto postępowanie administracyjne dotyczące jej beatyfikacji. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski we wstępie do książki "Doktor Ola. Lekarz ciała i duszy", którą opracowała prof. Grażyna Świątecka, napisał: "Doktor Gabrysiak dołącza się do męczenników XX wieku. Było to męczeństwo świadectwa i męczeństwo krwi. Nie może ono zostać zapomniane".
Więcej o życiu i działalności Aleksandry Gabrysiak w 5. numerze "Gościa Gdańskiego" na 5 lutego.