W najbliższą niedzielę 7 maja, w przeddzień 40. rocznicy przyjęcia święceń kapłańskich, abp Tadeusz Wojda będzie sprawował dziękczynną Eucharystię w archikatedrze oliwskiej. Zapraszamy do wspólnej modlitwy.
Metropolita gdański przyjął święcenia prezbiteratu z rąk bp. Władysława Miziołka 8 maja 1983 roku. Uroczystość miała miejsce w kościele seminaryjnym Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Ołtarzewie.
Z okazji rubinowego jubileuszu kapłaństwa abp Wojda będzie sprawował dziękczynną Eucharystię w niedzielę 7 maja o godz. 18 w archikatedrze oliwskiej.
W wywiadzie udzielonym "Gościowi Gdańskiemu" arcybiskup opowiadał, jak odkrył swoją życiową drogę. "Powołanie kapłańskie zrodziło się w moim sercu już w młodym wieku, ale wszystko tak naprawdę zaczęło się, gdy byłem w VII klasie. Wtedy w naszej parafii wikariuszem był ks. Jan Nowobilski, ksiądz diecezjalny, bardzo oczytany, szlachetny, świątobliwy człowiek. Gromadził przy kościele wielu młodych, wśród których miał autorytet. Pewnego razu podzieliłem się z nim myślą o kapłaństwie. To był początek lat 70., więc nie było zbyt wiele informacji o seminariach. Powiedział, że napisze w mojej sprawie listy: jeden do ojców bernardynów do Kalwarii Zebrzydowskiej, a drugi do księży pallotynów. Dodał, że skąd przyjdzie pierwsza odpowiedź, tam pójdę" - mówił abp Wojda.
"Pierwsi odpisali pallotyni, więc nawiązaliśmy kontakt. W liceum chodziłem na spotkania formacyjne, a po maturze wstąpiłem do seminarium. Gdy byłem na III roku, w czasie wakacji pojechałem odwiedzić ks. Jana, który został proboszczem w innej parafii. Ciekawiło mnie, dlaczego zaproponował te dwa zgromadzenia zakonne. Stwierdził, że bernardyńska duchowość była mu bliska, poza tym lubił jeździć do Kalwarii i modlić się na dróżkach, a do pallotynów dlatego, że jego wujkiem był bł. ks. Józef Stanek, kapelan powstańców warszawskich w czasie II wojny światowej, który został zamordowany przez Niemców - najprawdopodobniej powieszony na stule. Wyznał, że był ogromnie wdzięczny za tę piękną kapłańską postawę. Potem przyznał, że był w stałym kontakcie z pallotynami i czuł ogromną potrzebę, żeby napisać w mojej sprawie do tego zgromadzenia. A ja mu ufałem i za jego radą poszedłem do pallotynów" - wspominał metropolita.
"Bardzo chciałem być księdzem, od dłuższego czasu czułem to powołanie w sobie i pod tym kątem układałem swoje życie, by być kapłanem, który pracuje z ludźmi i jest pośród nich" - dodał.
Pasterza naszej archidiecezji polecajmy w modlitwie.