Nowy numer 17/2024 Archiwum

Głos ocalonych

O najnowszej książce Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku, poświęconej zbrodni wołyńskiej, mówią jej autorzy dr Joanna Karbarz-Wilińska i Bartosz Januszewski.

Jan Hlebowicz: "Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia" to ponad 80 poruszających wspomnień świadków ludobójstwa w 80. rocznicę Zbrodni Wołyńskiej. Dlaczego i dla kogo ta książka?

Joanna Karbarz-Wilińska: Pomysł zrodził się jakiś czas temu, w związku ze zbliżającą się okrągłą, 80. rocznicą ludobójstwa, jakiego w latach 40. ubiegłego stulecia dokonali ukraińscy nacjonaliści na ludności polskiej zamieszkującej południo-wschodnie tereny II RP. Z uwagi na temat oraz niektóre zamieszczone w książce fotografie ofiar, lepiej by nie sięgała po nią młodzież, która jeszcze nie dojrzała do tak drastycznych treści. Docelowo jednak jest to publikacja dla każdego, kto chce zaczerpnąć informacji na temat wołyńskiego ludobójstwa lub usystematyzować tę wiedzę.   

Bartosz Januszewski: Polacy w czasie II wojny światowej stali się ofiarami trzech genocydów: nazistowskiego, komunistycznego i banderowskiego. Zbrodnie ludobójców niemieckich i - mimo 45 lat zakłamań - również sowieckich są dziś dobrze rozpoznane naukowo i nie brakuje prac historycznych na ich temat. Wciąż natomiast zbyt mało mówi się o zbrodniach dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich, choć od ponad trzech dekad nie jest to już temat tabu. Ogromną rolę w popularyzacji tego tematu odegrał film "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego, warto jednak nadrabiać pewne zaniedbania w tym obszarze również na drodze naukowej. Nasza publikacja jest także wyrazem pamięci o rodakach i ich wielowiekowej obecności na Kresach. Zależało nam, by był to głos ocalonych oraz ich potomków, którzy często na przekór dekadom przemilczeń uparcie pielęgnowali pamięć o cywilizacji i zagładzie Kresów.

Gdy czyta się opracowane przez Was relacje, uderza metodyka mordów. Zabijane były dzieci, kobiety w ciąży, osoby starsze. Siekierami, piłami, widłami. Jakie było źródło takiego okrucieństwa?

JKW: Dzięki badaniom Aleksandra Kormana znamy ponad 350 udokumentowanych źródłowo sposobów znęcania się fizycznego i psychicznego oprawców nad ofiarami w chwili zadawania im śmierci. Patrząc na to ze strony zupełnie pozbawionej emocji - ukraińscy chłopi do planowanych mordów na swoich sąsiadach chwycili narzędzia, które - dosłownie - mieli pod ręką. Te brutalne zbrodnie miały też na celu przestraszenie i zmuszenie do ucieczki nielicznych ocalałych. Niewątpliwie jednak źródeł tego bestialstwa należy szukać w doktrynie ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, ideologii skrajnie ksenofobicznej zaproponowanej przez Dmytrę Doncowa, który inspirując się nazizmem i darwinizmem społecznym, zakładał stworzenie przy pomocy wszelkich dostępnych środków Ukrainy "czystej jak szklanka wody", a więc pozbawionej mniejszości narodowych. Idee te, wraz ze skrajnym antypolonizmem kolportowali wśród ludności ukraińskiej, szczególnie młodzieży, emisariusze OUN ze Lwowa, którzy docierali na wołyńskie wsie już od początku lat 30. Za bezpośrednią decyzją o „oczyszczeniu” spornych terenów z Polaków stało kierownictwo OUN i UPA na czele z Romanem Szuchewyczem "Tarasem Czuprynką", komendantem UPA, Mykołą Łebediem "Maksymem Rubanem", szefem wewnętrznej policji w OUN, oraz dowódcami sotni upowskich na Wołyniu i w Małopolsce - Dmytrem Kłaczkiwśkym "Kłymem Sawurem" i Wasylem Sydorem "Szełestem". Odpowiedzialność polityczną ponosi lider ukraińskich nacjonalistów, Stepan Bandera, od połowy 1941 r. więziony przez Niemców w Sachsenhausen. Rozsadnikami tych potworności byli jednak niewątpliwie Doncow i inni ideolodzy integralnego nacjonalizmu - Łenkawskyj, Ściborskyj i Kołodzinskyj.

BJ: Ten niebywały poziom okrucieństwa, większy nawet niż u Niemców i Sowietów, a w XX w. porównywalny chyba tylko z dokonaną przez Japończyków masakrą nankińską, zbrodniami chorwackich ustaszy oraz rzeziami Tutsich przez Hutu w Rwandzie, skłonił prof. Ryszarda Szawłowskiego do nadania zbrodniom ukraińskich nacjonalistów kwalifikacji wyższej niż zbrodniom nazistowskim i stalinowskim, określając je mianem genocidium atrox, co oznacza ludobójstwo okrutne, dzikie, straszne.

Co groziło Ukraińcom, którzy zdecydowali się - wbrew ideologii integralnego nacjonalizmu, pomagać Polakom?

BJ: Ci Ukraińcy, którzy sprzeciwiali się programowemu terrorowi, jaki wyłaniał się z pism jego ideologów, byli uznawani za zdrajców i podlegali takiej samej eksterminacji jak "obcoplemieńcy", "zajmańcy". Szczególnie okrutnie traktowani byli ci Ukraińcy, którzy pomagali Polakom, gdyż zgodnie z logiką integralnego nacjonalizmu, sprzeniewierzyli się swojej nacji. Tych w okrutny sposób mordowała Służba Bezpeky, która tropiła wszelkie odstępstwa od doktryny.

JKW: Znamy 1300 Ukraińców, w tym prawie 900 z nazwiska, którzy ryzykując życie swoje i bliskich, ratowali polskich sąsiadów i krewnych od śmierci. Było ich zapewne więcej, jednak niektórzy potomkowie Sprawiedliwych Ukraińców również dziś niechętnie o tym mówią w obawie przed środowiskowym ostracyzmem.


Więcej w 28. numerze "Gościa Gdańskiego" na 16 lipca.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama