We wtorek 12 września w kościele cystersów w gdańskiej Oliwie odbyła się Msza św. pogrzebowa w intencji o. Albina Chorążego, której przewodniczył metropolita gdański abp Tadeusz Wojda SAC.
W uroczystości wzięło udział kilkudziesięciu kapłanów diecezjalnych i zakonnych. Obecni byli także opaci cysterscy: o. Szymon Warciak z opactwa w Szczyrzycu oraz o. Rafał Ścibiorowski z opactwa w Jędrzejowie. Przybyły także siostry zakonne i osoby życia konsekrowanego, a także setki wiernych, którzy chcieli pożegnać swojego proboszcza.
Jarosław Chorąży urodził się 18 listopada 1967 r. w Wejherowie jako syn Jana i Janiny. Nowicjat w Szczyrzycu rozpoczął 8 grudnia 2003 roku. Śluby wieczyste złożył 27 maja 2008 r., a święcenia kapłańskie przyjął 13 czerwca 2009 roku. W latach 2013-2023 był proboszczem cysterskiej parafii pw. Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Gdańsku-Oliwie. Ponadto przez wiele lat był duszpasterzem osób niewidomych i niedowidzących w archidiecezji gdańskiej. Zmarł 7 września.
Homilię pogrzebową wygłosił o. Filip Krzemień, od niespełna miesiąca proboszcz cysterskiej parafii, który 20 sierpnia przejął urząd od ciężko chorującego śp. o. Albina. – Jak wszyscy kapłani każdego dnia odmawiał brewiarz i każdego dnia przy komplecie powtarzał: „O Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju”. Codziennie w wieczornej modlitwie wypowiadał słowa Pana Jezusa z krzyża: „W ręce Twoje, Panie, powierzam ducha mojego” – powiedział kaznodzieja. – Ojciec Albin wiedział, że Chrystus potrzebuje kapłanów, potrzebuje zakonników i ich służby – potrzebuje ich rąk, by rozgrzeszać, ich ust, by nauczać, ich języka, by błogosławić, ich nóg, by spieszyć z namaszczeniem chorych, oraz ich cnót, by byli pokorni świadectwem życia zakonnego – kontynuował.
Jak podkreślał, całe jego kapłańskie życie to duszpasterstwo. Nie w wielkich rzeczach, nie na wyniosłych miejscach, ale w zwykłych posługach dnia codziennego. – Przede wszystkim byłeś pasterzem. Różne owce przychodziły do ciebie, a ty z każdym rozmawiałeś – w kancelarii, w zakrystii – aby żadnej z nich nie utracić. Wiele mądrych słów wyszło z twoich ust, bo wiele mówiłeś, a gdy odpowiednim było milczeć, tak czyniłeś – wspominał o. Krzemień.
– Na zawsze zapamiętam te gromady parafian, które spotykałem w ostatnim miesiącu, codziennie odwiedzających swojego proboszcza w szpitalu. Nawet w chwili twojej śmierci, późnym wieczorem, byli przy tobie. I choć nie oczekują tego, to dzisiaj im wszystkim w twoim imieniu mówię: „Bóg zapłać” – powiedział.
– Te wszystkie chwile, kiedy obdarzał nas swoją radością i uśmiechem, te niezliczone wersety rozmów, te podróże do różnych sanktuariów, te słowa, które nieustannie brzmią w naszych uszach – ten cały depozyt dobra, z którego korzystaliśmy, idzie teraz przed naszym zmarłym do Bożego tronu – zakończył kaznodzieja.
Po Eucharystii kondukt żałobny wyruszył w stronę cmentarza Oliwskiego, gdzie ciało o. Albina złożono w kwaterze cystersów.