We wtorkowy poranek 16 lipca malutka kaplica orłowskich karmelitanek wypełniła się szczelnie czcicielami Matki Bożej Szkaplerznej, którzy przybyli celebrować uroczystość NMP z Góry Karmel. Eucharystii, w której uczestniczyło kilkadziesiąt osób, przewodniczył bp Piotr Przyborek.
Znajdujący się w Gdyni-Orłowie Klasztor Sióstr Karmelitanek Bosych pw. Matki Bożej Wielkiego Zawierzenia jest na co dzień „tętniącym” ciszą miejscem modlitwy i skupienia, do którego przybywa wielu wiernych poszukujących zatrzymania w codziennej gonitwie. Choć pod datą 16 lipca w kalendarzu diecezji polskich widnieje wspomnienie obowiązkowe Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, to w zakonach karmelitańskich ma ono rangę uroczystości ku czci głównej Patronki, Matki i Królowej zakonu.
Na tej samej górze, na której prorok Eliasz bronił czystości wiary Izraelitów, dwanaście wieków po Chrystusie osiedli pustelnicy, którzy szczególną czcią otaczali Matkę Bożą, uważając Ją za wzór życia kontemplacyjnego, dlatego też wznieśli w tym miejscu kaplicę Jej poświęconą. Uroczystość znana jest również pod potoczną nazwą Matki Bożej Szkaplerznej, co związane jest z maryjnym objawieniem, którego dostąpił szósty w kolejności generalny przełożony zakonu karmelitańskiego św. Szymon Stock.
Do Góry Karmel w swojej homilii nawiązał bp Przyborek. – Jest na niej takie cudowne połączenie. Jest tam grota, w której chronił się Eliasz, kiedy wyczekiwał na deszcz. A na tej grocie zbudowano kościół, klasztor karmelitański poświęcony Matce Przenajświętszej. Cudowne połączenie tradycji Eliasza i Matki Przenajświętszej – Tej, która jest Królową Karmelu, Tej, która jest Matką Bożą Szkaplerzną – zaznaczył pasterz.
Następnie biskup przypomniał historię proroka Eliasza. – Dzisiaj widzimy Eliasza u szczytu sławy. Przed chwilą pokonał 450 proroków Baala, pokazał, że Bóg jest Bogiem jedynym, zwyciężył. Teraz wychodzi i wypatruje deszczu. I rzeczywiście po suszy deszcz za chwilę zacznie padać. A zatem można powiedzieć: triumf, zwycięstwo. Eliasz może naprawdę być dumny z Boga, a przede wszystkim z siebie. No i trochę jest dumny z siebie, dlatego Pan Bóg trochę musi go utemperować, żeby był w stanie przyjąć to, do czego Pan Bóg go przygotowuje, żeby mógł przyjąć samego Boga, który za chwilę objawi się mu na górze. I co się dzieje dalej? Pan Bóg dopuszcza do niego próbę – tłumaczył kaznodzieja. – Bardzo często to jest w Biblii obecne, że Pan Bóg dopuszcza próbę. Przed tą próbą często uciekamy. Ten, kto przez nią przechodzi, czasem się nawet buntuje. Ale kiedy Pan ją dopuszcza, to zawsze, żeby człowieka wyciągnąć dalej, wyżej – dodał bp Przyborek.
Nawiązując w dalszym ciągu do historii starotestamentalnego proroka, biskup pomocniczy przypomniał, że po pokonaniu proroków Baala popadł on w niełaskę królowej Izebel. To doświadczenie przyprawiło Eliasza w bardzo trudny stan psychiczny, który dziś nazywamy depresją. – Zmęczenie, strach, nie chce mu się żyć, właściwie wszystkiego ma już dosyć. Pan Bóg patrzy na tego Eliasza, i cały czas go prowadzi. W momencie, kiedy on tak bardzo zaufał sobie, Pan Bóg dopuszcza do niego próbę, żeby zaufał komuś zupełnie innemu. Eliasz uwierzył, że teraz wszystko już będzie w jego mocy, bo przecież pokonał proroków Baala. Owocem tego wszystkiego jest spotkanie z Bogiem na Górze Horeb. Od tego momentu jego życie zaczyna się zupełnie na nowo. Pan Bóg przeprowadza go przez próbę, bo chce dać mu coś więcej. Ma ona ogołocić Eliasza po to, żeby nie bał się, bo wszystko jest w rękach Boga – mówił bp Piotr.
– Takie próby są też i w naszym życiu, w naszej codzienności. Czasem przez różne trudne doświadczenia Bóg chce nam pokazać, co jest w naszym sercu, chce nas doprowadzić do tego, żebyśmy pozwolili Mu się ogołocić. Nie dlatego, że chce naszego ogołocenia, lecz dlatego, że chce, żebyśmy na nowo przyoblekli tę szatę zbawienia, szatę zależności od Pana Boga – podkreślił kaznodzieja. – Ktoś policzył, że w Ewangeliach mamy 220 pytań – pytań do człowieka, pytań do uczniów, ale też i pytań do nas. Znak zapytania ma kształt haczyka. Pan Jezus czasem zarzuca poprzez pytanie haczyk w moje serce, żeby je wyciągnąć na powierzchnię, jak wyciąga się złowioną rybę, po to, by to, co w głębi, czasem w ciemności, mogło ujrzeć światłość – i żebym ja mógł to zobaczyć w świetle obecności Pana Boga – zaznaczył pasterz.
– To jest też próba, a czasem nawet i bardzo trudne doświadczenie, bo pewnych rzeczy nie chcielibyśmy wyciągać, a Pan Jezus zadaje nam pytanie, żeby człowiek spojrzał na siebie Jego oczyma. Wtedy w ogromnej pokorze pozwalamy Mu się ogołocić po to, żeby On mógł nas uleczyć, żebyśmy mogli rozpocząć na nowo, żebyśmy mogli całkowicie do Niego należeć, jak Matka Przenajświętsza, Królowa Karmelu – zakończył bp Przyborek.
Na zakończenie Eucharystii celebrans pobłogosławił szkaplerze. Warto wspomnieć, że w tym roku, 16 listopada, przypada 40. rocznica poświęcenia kaplicy orłowskich karmelitanek.