Była uroczysta liturgia z kazaniem, była muzyka i było odpustowe przyjęcie - 8 sierpnia w południe ojcowie dominikanie zaprosili do bazyliki św. Mikołaja gdańszczan i turystów na patronalne święto.
Od ponad 7 wieków Gdańsk i wspólnota dominikańskiego klasztoru uroczyście celebrują pamięć o świętym patronie. W 1260 r. papież Aleksander IV wydał bullę, dzięki której zakonnicy znad Motławy uzyskali prawo udzielania 100-dniowego odpustu kary za grzechy. Przy okazji rokroczne odpusty w Gdańsku stawały się ogólnoeuropejskim wydarzeniem, przyciągając tłumy nawet z odległych miejsc, które do miasta docierały nie tylko lądem, ale też drogą morską. Dzień św. Dominika rozwijał miejscową koniunkturę handlową - tak narodziła się impreza jarmarkowa, która dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Gdańska.
Do tradycji handlowych nawiązał we wstępie do liturgii o. Michał Osek, przeor klasztoru i proboszcz parafii św. Mikołaja. Powitał władze Gdańska, samorządowców, ale też przedstawicieli Międzynarodowych Targów Gdańskich, organizatora Jarmarku św. Dominika. W homilii dominikanin mówił o podróżowaniu i pielgrzymowaniu św. Dominika. - W czasach Chrystusa właściwie powszechne było podróżowanie, a dużo bardziej powszechną praktyką było pielgrzymowanie. Wynikało to z uwarunkowań historycznych, religijnych, dlatego że istniał obowiązek podróżowania do Jerozolimy na święto Paschy. Natomiast w czasach św. Dominika sytuacja była odmienna. To początek XIII w. i podróżowanie po Europie było dosyć niebezpieczne. Jeżeli ktoś zdecydował się na jakąś podróż, był gdzieś wysyłamy, to nie odbywało się to indywidualnie, ale człowiek podróżował w towarzystwie. Nazywało się to familią i ludzie podróżowali w takiej grupie dla bezpieczeństwa - wyjaśniał o. Osek.
Fragment koncertu_odpust św. Dominika 2024 w GdańskuPrzypomniał, że pierwsza podróż św. Dominika odbywała się w grupie, z biskupem Diego, gdy przekroczyli Pireneje i skierowali się do królestwa Danii z misją matrymonialną dla księcia Kastylii. - Natomiast wszystkie późniejsze podróże św. Dominika miały zupełnie inny charakter. Zorientował się, że takie podróżowanie, gdzie wszystko jest bezpieczne, zabezpieczone, nie ma sensu, jeżeli chodzi o głoszenie Ewangelii. Dopiero wtedy, kiedy wyszedł jako ubogi głosiciel Ewangelii, mógł być usłyszany przez tych, którzy Ewangelię zanegowali. Myślę, że jest to coś niesamowitego, co działo się w sercu św. Dominika, jaką odwagę Pan Bóg dał mu w sercu. Jego wyjście do świata wzbudzało wręcz kontrowersje: dlaczego on, ksiądz, zakonnik, kaznodzieja, ryzykuje tak, żeby narażać swoje życie? - mówił kaznodzieja.
- Zobaczcie, że tak właśnie rozpoczyna się misja św. Dominika i to nie jest tylko sposób podróżowania, ale sposób życia wspólnoty. Wszystkie miejsca, które zakładał, i które bardzo szybko się rozwijały, to były także miejsca, gdzie bracia mieli prawo, żeby wyjść ze swoim swoimi myślami na zewnątrz. Tak też wyglądają nasze kapituły, które są niejako wyjściem ze swojego świata i pokazania braciom, jakie są pragnienia, marzenia. Święty bardzo wyraźnie pokazał braciom i siostrom, że wszędzie tam, gdzie są, gdzie żyją, mają pokochać ludzi, którzy są wokół nich - dodał.
Kaznodzieja dodał, że "odkrywamy to wtedy, gdy patrzymy na świętego Dominika". - Miał kompletnie inną postawę niż ta, która towarzyszyła jemu współczesnym. Dzisiaj także możemy czerpać z jego przykładu. Po pierwsze, żeby wychodzić ze swojego świata do świata innych ludzi. Bez lęku, z nadzieją, że drugi człowiek może czerpać z tego, by kochać we wszystkich miejscach, gdzie jesteśmy. Prośmy dobrego Boga, byśmy jeszcze bardziej, w ten właśnie sposób byli w tych miejscach, do których Pan nas powołuje - zakończył.
Poczęstunek na klasztornym dziedzińcu_odpust św. Dominika 2024 w GdańskuPo liturgii Chór św. Mikołaja, który zapewnił muzyczną oprawę liturgii, dał krótki koncert. Potem na dziedzińcu klasztornym zorganizowano odpustowy poczęstunek. Były owocowa lemoniada, żurek i gulasz z dzika, które zakonnicy zaserwowali swoim gościom. - Bardzo się cieszę, że trafiliśmy akurat na odpust, zresztą zupełnie przypadkowo. Odwiedzaliśmy jarmark i postanowiliśmy zajrzeć do dominikańskiego kościoła. Jest przepiękny i ma wspaniałą historię, o czym dowiedzieliśmy się w czasie zwiedzania. Liturgia, oprócz podniosłego charakteru, miała też taki bliski, domowy moment, gdy była modlitwa wiernych i jeden z ojców dopytywał się, czy są w kościele osoby, za które jest sprawowana Eucharystia. Były oklaski dla jubilatów. Piękne wydarzenie. Czuć, że tu jest wspaniała wspólnota zakonników i wiernych, którzy tworzą rodzinę. A żurek i gulasz przepyszne! - mówi pani Agnieszka, która do Gdańska przyjechała z Krakowa.
Pani Anna od wielu lat przychodzi na południowe liturgie u dominikanów. - To piękna tradycja, że w środku dnia, po modlitwie "Anioł Pański", ojcowie sprawują Eucharystię. Oczywiście, jest zawsze kazanie - zwięzłe, trafnie odnoszące się do słowa Bożego, ale też do konkretnych sytuacji z życia wziętych. To dowód na to, że misja św. Dominika, by "głosić każdemu i wszędzie", tu, w naszym Mikołaju, jest wciąż żywa - dodaje.