Od 1 do 3 sierpnia na lądowisku Czaplinek-Broczyno trwała 30. edycja Pol’and’Rock Festival. Jak co roku temu muzycznemu wydarzeniu towarzyszyła inicjatywa Przystanek Jezus.
Pierwszy Przystanek Jezus odbył się w Żarach 25 lat temu. Zainicjował go bp Edward Dajczak. Organizacją zajęła się Wspólnota św. Tymoteusza z Gubina, pod duchową opieką nieżyjącego już ks. Artura Godnarskiego. Inicjatywa na stałe wpisała się w kalendarz jako ewangelizacyjna propozycja skierowana do uczestników Pol’and’Rock Festival (dawnego Przystanku Woodstock), mająca nieść im Dobrą Nowinę. Tegoroczna edycja PJ trwała od 29 lipca do 3 sierpnia pod hasłem: „Budujemy Kościół bez ścian”.
Ewangelizatorzy, zanim wyruszyli ze swoją misją, wzięli udział w trzydniowych rekolekcjach prowadzonych przez bp. Artura Ważnego, który sam kilkakrotnie angażował się w inicjatywę. Bazą dla „przystankowiczów” był Salezjański Ośrodek Wychowawczy w Trzcińcu, położony tuż przy głównej – i w praktyce jedynej – drodze prowadzącej na festiwalowe pole. Wewnątrz szkoły, będącej jego częścią, odbywały się Msze św., adoracje i wieczory uwielbienia dla ewangelizatorów. Natomiast na zewnątrz postawiono scenę, z której głoszono festiwalowiczom Ewangelię.
Wśród ok. 200 ewangelizatorów z całej Polski można było spotkać kilka osób z archidiecezji gdańskiej, w tym ks. Pawła Maja, na co dzień wikariusza parafii pw. św. Józefa w Gdyni, który przyjechał do Trzcińca z dwiema osobami z prowadzonej przez siebie wspólnoty młodych PANda.
- To jest miejsce pełne życia, które pochodzi od Pana - mówi Milena ze wspólnoty PANda. Archiwum prywatne– Tegoroczny PJ był moim pierwszym. Wciąż zachwycam się tym wyjazdem. To jest miejsce pełne życia, które pochodzi od Pana. Każdy z nas ufał, że to Bóg będzie działał i dotykał skruszonych serc. Czas rekolekcji dla ewangelizatorów pokazał mi, jak bardzo moje serce jest poranione i potrzebuje chwili ciszy. Właśnie w adoracyjnej ciszy Pan przyszedł z ogromem łask i pokojem ducha. Dopiero wtedy byłam gotowa, by głosić Jego królestwo i budować Kościół bez ścian – mówi 17-letnia Milena.
– Rekolekcje poprzedzające ewangelizację były o Kościele, o naszej relacji z Jezusem. Była mowa również o tym, że są takie rzeczy w Kościele, które są, bo są od wieków – kiedyś były super, ale dzisiaj zupełnie nie są na te czasy. Ludzie się zmienili i potrzebują inaczej wyrazić swoją wiarę, a my się trzymamy pewnych rzeczy, bo zawsze tak było – opowiada ks. Maj. – To tegoroczne hasło bardzo mnie uderza. Porównałbym Kościół do wody. Kiedy masz wodę, która jest rzeką, to ta rzeka płynie, a woda jest czysta, bo jest wodą żywą. Ale kiedy trzymasz wodę zbyt długo w basenie, w którym ona po prostu stoi, to ta woda zaczyna mieć glony, zaczyna brzydko pachnieć. Tak jest też z Kościołem – dzieli się swoimi przemyśleniami duszpasterz, który na PJ był już dziewiąty raz.
Duszpasterz zwraca uwagę na to, że choć coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, to jednak wciąż mają w sobie głód Boga i chcą na ten temat rozmawiać. Żeby się tak stało, trzeba jednak opuścić strefę komfortu, wygodne parafialne biura, zacząć żyć w Kościele bez ścian i wyjść do ludzi. – Rozmawiałem z ludźmi, którzy dopiero, gdy zobaczyli, że jestem pełen chęci spotkania i że nie posypią się na nich gromy z nieba, przyznali się, iż są homoseksualistami. I mieliśmy piękne spotkanie. Rozmawialiśmy o tożsamości i szukaliśmy tego, co wspólne. Oni czuli się odrzuceni przez Kościół, ale dzięki temu, że ktoś z nimi po prostu porozmawiał i potraktował jak ludzi, to spotkanie było niesamowite, pełne dialogu i szacunku z obu stron – opowiada „przystankowicz”. – Spotkałem też byłego księdza, który jak tylko mnie zobaczył, przybiegł, przytulił się i pokazał mi szkaplerz, prosząc o modlitwę. Mówił, że stara się być jak najbliżej Boga – przytacza kolejną historię ks. Paweł. A ma ich w zanadrzu jeszcze bardzo wiele.
- To, co widzę na PJ, zachwyca mnie i pociąga - mówi ks. Maj. Archiwum prywatne– Te spotkania uczą mnie pokory, a jednocześnie kształtują mój obraz kapłaństwa i Kościoła bez ścian, który wychodzi na ulice, aby spotkać się z ludźmi, kochać ich i wysłuchać. A resztę niech robi Jezus – mówi duszpasterz. – Bolą mnie niektóre rzeczy w Kościele. I jest to moje wielkie cierpienie, bo kocham Kościół i wiem, że może wyglądać inaczej. A ten Kościół, który widzę na przystanku – wychodzący na ulicę do najtrudniejszych ludzi i niebojący się trudnych tematów – zachwyca mnie i pociąga. Co więcej, zachwyca też ludzi z festiwalu! Jeśli więc ktoś nie ma jeszcze planów na przyszłoroczne wakacje, niech rozważy przyjechanie tutaj, bo naprawdę może to być wydarzenie zmieniające perspektywę – zachęca ks. Maj.
Więcej w papierowym wydaniu „Gościa Gdańskiego” – nr 33 na 18 sierpnia.