Wszyscy są sobie potrzebni

W połowie sierpnia prawie 800 wiernych z archidiecezji gdańskiej stanęło przed tronem Królowej Polski, przynosząc Jej intencje własne i powierzone. Pątnicy świadczyli także o tym, że piesze pielgrzymowanie jest dla wszystkich, bez względu na sprawność, wiek czy stan.

Wierni z Kaszub, Gdyni i Gdańska szli dzielnie przez polskie wsie i miasta, aby złożyć swoje intencje przed tronem Jasnogórskiej Pani. Niosła ich modlitwa dobrodziejów, którzy powierzali "wysłannikom" również swoje sprawy. Bez względu na to, którą z archidiecezjalnych pielgrzymek wybrali wierni, prowadziły one do jednej Matki i były piękną drogą do własnego serca, a przez pokonywanie fizycznych i duchowych trudności przybliżały do Chrystusa.

Jednym z charyzmatów Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę jest to, że mogą w niej uczestniczyć osoby z niepełnosprawnościami. W tym roku było to aż 7 osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, które w trasie radziły sobie doskonale, dzięki współpracy i zaangażowaniu wielu wolontariuszy. Piesza pielgrzymka ma ogromne znaczenie dla osób z niepełnosprawnościami, ponieważ oferuje im możliwość przełamania codziennej rutyny i nawiązania nowych relacji.

- Marzena, osoba ze znacznym stopniem niepełnosprawności, na co dzień przebywająca w domu pomocy społecznej, podkreśla, że udział w pielgrzymce to dla niej odskocznia od codzienności. To czas szczególnej modlitwy i pogłębiania relacji, nie tylko z Bogiem, ale także z drugim człowiekiem - opowiada Joanna Jereczek, wolontariuszka GPP, szczególnie zaangażowana w pomoc osobom z niepełnosprawnościami. - Dla wielu osób z niepełnosprawnościami pielgrzymka jest sposobem na przełamanie izolacji, której często doświadczają, oraz okazją do poznania nowych ludzi, z którymi potem utrzymują kontakt - zaznacza wolontariuszka.

O tym, jak trwałe mogą być relacje nawiązane podczas pątniczej wędrówki, przekonali się Julia i Szymon Ossowscy z Gdyni, którzy małżeństwem są od miesiąca, a na swój ślub zaprosili całą GPP. - Pielgrzymka jest dla nas bardzo ważna, jest częścią naszego życia. Ja pielgrzymuję już po raz ósmy, co roku organizuję sobie czas tak, aby pójść - podkreśla Julia. - Ja chodzę krócej, bo dopiero od 5 lat, ale pielgrzymka ma dla mnie szczególną wartość, bo przybliża do Boga i do ludzi. Połączyła nas "na asfalcie", bo oboje jesteśmy porządkowymi. To taki czas, który daje większą siłę w wierze i sprawia, że możemy świadczyć o naszych przekonaniach - opowiada Szymon.

Wszyscy są sobie potrzebni   Młodzi małżonkowie w kaplicy Jasnogórskiej z bp. Piotrem Przyborkiem, ks. Grzegorzem Kościelniakiem i ks. Krzysztofem Czają. Wioleta Żurawska /Foto Gość

Nowożeńcy weszli na Jasną Górę w strojach ślubnych. Biała suknia i garnitur to wyjątkowy widok, gdy kroczy się pośród
osób ubranych głównie w koszulki pielgrzymkowe. - Chcieliśmy szczególnie podziękować Matce Bożej, że połączyła nas w drodze do Niej i ofiarować Bogu nasze małżeństwo - podkreśla świeżo upieczona żona.

Elżbieta i Szymon Poźniakowie z Otomina są małżeństwem z wieloletnim stażem. Mają czwórkę dzieci: Idę (14l.), Tymoteusza (12l.), Gabrielę (8l.) i niespełna półtorarocznego Jeremiasza. Pieszo do Częstochowy wyruszyli z całą rodziną już po raz trzeci. - Pielgrzymowałam 20 lat temu, w czasach licealnych. Jasną Górę "zdobyłam" trzy razy. Potem, w czasach studenckich, trzy razy byłam na pielgrzymce z Suwałk do Wilna, za trzecim razem z Szymonem. Do rodzinnej wędrówki zostaliśmy zaproszeni nagle - opowiada Elżbieta.

Wszyscy są sobie potrzebni   Szymon Poźniak, pchający wózek z najmłodszym synem, niespełna półtorarocznym Jeremiaszem. Wioleta Żurawska /Foto Gość

- Chcieliśmy spróbować rodzinnego pielgrzymowania, choć znajomi pytali nas, czy jesteśmy pewni, że damy sobie radę. Dwa lata temu wzięliśmy wózek dla najmłodszej córki Gabrysi, która miała wtedy 6 lat. Dużą część pielgrzymki przejechała, trochę podbiegała i korzystała z hulajnogi, którą zabraliśmy na wszelki wypadek. Z hulajnogi najczęściej korzystałam ja, bo byłam wtedy najsłabszym ogniwem w rodzinie… - śmieje się. - Później okazało się, że byłam tak słaba, bo byłam w ciąży. Im bliżej
Częstochowy, tym większa była pewność, że nasza rodzina się powiększy - wspomina. I tak najmłodszy syn państwa Poźniaków - Jeremiasz - pielgrzymował trzy razy, mimo że ma dopiero półtora roku.


Więcej w 34. numerze "Gościa Gdańskiego" na 25 sierpnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..