W poniedziałek 16 grudnia w bazylice św. Brygidy w Gdańsku uczczono pamięć ofiar tragicznych wydarzeń z grudnia 1970 roku. Mszy św. w ich 54. rocznicę przewodniczył bp Wiesław Szlachetka.
Wierni przeszli na Eucharystię bezpośrednio po modlitwie i złożeniu kwiatów na Placu Trzech Krzyży. Liturgia zgromadziła stoczniowców, przedstawicieli NSZZ "Solidarność", IPN, władz państwowych i samorządowych, służb mundurowych oraz duchowieństwa.
W homilii biskup pomocniczy nawiązał do Ewangelii. - Członkowie Sanhedrynu (arcykapłani i starsi ludu), nie chcieli widzieć w Jezusie Mesjasza, czyli zapowiadanego przez proroków i cały Stary Testament Króla i Zbawiciela świata. Widzieli w Nim jedynie zagrożenie. Z tej racji podjęli przeciwko Niemu spisek w celu doprowadzenia Go do śmierci. W ten sposób zaczęła się spełniać zapowiedź Jego męki i śmierci zapisana przez starotestamentalnego mędrca: "Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim" (Mdr 2) - powiedział kapłan.
Bp Szlachetka zaznaczył, że członkowie Sanhedrynu widzieli cuda Jezusa, a mimo to odrzucili Go i chcieli unicestwić, bo był im niewygodny. - Nauka Jezusa i Jego czyny wzywały do nawrócenia, czyli zmiany sposobu myślenia, tak jak nauczanie Jana i udzielany przez niego chrzest był wezwaniem do nawrócenia, do metanoi, czyli zmiany sposobu myślenia. Ich myślenie było natomiast ukształtowane według ich ideologii, a nie według prawdy. Tej swojej ideologii podporządkowywali nawet Boże objawienie, co prowadziło do paradoksalnych zachowań: pod pretekstem pobożności występowali nawet przeciwko Bogu - tłumaczył pasterz.
- Taki paradoks - wiary przeciwko Bogu, wiary skażonej ideologią - można zaobserwować także dzisiaj u tych naszych sióstr i braci, którzy nazywają siebie katolikami, ale odrzucają naukę Chrystusa, traktując ją wybiórczo. Modlą się, przystępują do Komunii św. i jednocześnie popierają zabijanie tych najsłabszych. Nie mają nic przeciwko temu, by związki dwóch panów czy pań nazywać małżeństwem i przyznawać im prawo do adopcji dzieci, tym samym pozbawiając te dzieci ich praw. Mówią, że są katolikami, a popierają jawnych wrogów Kościoła i Chrystusowego Krzyża, by zyskać od nich szeroką ofertę grzechu i zgodę na grzech. Taki katolik, który staje po stronie nieprzyjaciół Chrystusa i Jego Ewangelii, jest jak wilk w owczej skórze - podkreślił bp Wiesław.
Hierarcha zaakcentował, że władza pochodzi od Boga, a sprawować władzę, to znaczy przestrzegać Jego praw i okazywać Bogu posłuszeństwo. - Władza, która nie słucha Boga, nie respektuje Jego praw, która ustanawia prawa niezgodne z Dekalogiem - to władza fałszywa i tym samym - szkodliwa. Władza, która nie szanuje ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, która nie staje po stronie tych najsłabszych, która zamiast wspierać kobiety będące w stanie błogosławionym i otaczać je najwyższą formą opieki, wręcza im narzędzia do zabijania własnych dzieci, nie jest w służbie ludzi, ale w służbie zbrodni - mówił.
- Władza, która dyskryminuje lekcje religii i uczniów, którzy w nich uczestniczą, która w miejsce wychowania do życia w rodzinie wprowadza do szkół programową deprawację dzieci i młodzieży, która uważa, że szkoła jest jej własnością, a nie własnością ojczyzny, narodu i rodziny, jest fałszywa i szkodliwa. Władza, która lekceważy wychowanie patriotyczne, dyskredytuje rolę Kościoła w historii naszej ojczyzny i znaczenie wartości chrześcijańskich w kształtowaniu jej tożsamości, która usilnie chce promować neomarksistowską ideologię, która chce zniszczyć katolickie media, dlatego że służą prawdzie, to taka władza jest fałszywa i szkodliwa - wyliczał biskup pomocniczy.
- Władza, która kocha bardziej inne ojczyzny niż własną, która w imię uległości silniejszym państwom rezygnuje z troski o rozwój własnego państwa, która z jednej strony wygłasza pochwały na temat demokracji, ale z drugiej urządza polowania na swych politycznych przeciwników, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że demokracja pozbawiona wartości zmienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm, taka władza jest fałszywa i szkodliwa. I takiej władzy trzeba się przeciwstawić, trzeba ją upomnieć, trzeba modlić się o zmianę jej myślenia, o powrót do prawdy, o powrót do posłuszeństwa Bogu i Jego prawom - podsumował kaznodzieja.
Duszpasterz zaznaczył, że odczytana Ewangelia opowiada o działalności Jezusa, jako o zagrożeniu dla ówczesnej władzy, która z tego powodu podjęła decyzję, by zabić Syna Bożego. - Podobną decyzję podjęła władza w naszej ojczyźnie w roku 1970, wobec robotników, którzy - dotknięci niesprawiedliwością i systemowym wyzyskiem - idąc za głosem sumienia, głosem prawdy, wypowiedzieli swój sprzeciw. Władza zobaczyła w tych robotnikach zagrożenie i wydała rozkaz, by do nich strzelać. Dlaczego wydała taki rozkaz? Dlatego, że była władzą fałszywą, bo nie liczyła się z Bogiem i jego prawami, nie liczyła się z ludźmi sumienia, nie liczyła się z prawdą. Krew zabitych wtedy robotników przyniosła upragnioną wolność. Ta wolność jest dla nas darem i zadaniem - zakończył bp Szlachetka.