25 stycznia 1945 r. rozpoczął się Marsz Śmierci – piesza ewakuacja więźniów KL Stutthof i jego podobozów. Pamięć ofiar uczczono w archikatedrze oliwskiej. Eucharystię celebrował metropolita gdański.
W obliczu nadciągającego frontu władze obozu koncentracyjnego Stutthof w styczniu 1945 r. podjęły decyzję o ewakuacji więźniów. 25. dnia tegoż miesiąca, wcześnie rano, z obozu centralnego ruszyły pierwsze kolumny pieszych. Łącznie w wycieńczający marsz wyruszyły prawie 33 tys. więźniów. 25 stycznia 1945 r. to dzień, który przeszedł do historii jako początek nieludzkiej wędrówki, która przyprawiła ok. 17 tys. osób o śmierć z wycieńczenia, głodu i mrozu, spotęgowanych brutalnością nadzorujących.
80 lat później w archikatedrze w Gdańsku-Oliwie abp Tadeusz Wojda przewodniczył Eucharystii, którą sprawował w intencji ofiar marszu śmierci. – Dzisiaj podkreślamy i przypominamy, jak bardzo miłość została podeptana, jak bardzo została odrzucona – mówił we wstępie do liturgii metropolita gdański. Msza św. o godz. 13 zgromadziła ok. 100 osób, wśród których znaleźli się m.in. Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie, wraz z pracownikami muzeum oraz Emil Rojek, wicewojewoda pomorski, a także przedstawiciele szkół i władz samorządowych.
W homilii metropolita gdański przypomniał, ile osób cierpiało w KL Stutthof. – Obok Piaśnicy, to miejsce największych nieludzkich dramatów, jakie człowiek zgotował człowiekowi. To prawdziwa golgota, na której blisko 110 tys. więźniów – mężczyzn, kobiet i dzieci z ponad 40 narodowości – w przeciągu niespełna 6 lat doświadczało głodu, upodlenia, grozy i śmierci z rąk niemieckiego okupanta. Ok. 65 tys. osób straciło życie w samym Stutthofie. Gdyby nie zbliżający się front, z pewnością byłoby ich więcej – mówił.
Pasterz przywołał także historię dramatycznych wydarzeń związanych z ewakuacją obozu koncentracyjnego. – Front zmusił władze hitlerowskie do zamknięcia obozu, ale dla tysięcy więźniów wcale nie oznaczało to wyzwolenia. Wręcz przeciwnie, zamiast uwolnić ich, hitlerowcy postanowili częściowo ewakuować obóz. Do jego likwidacji pozostawiono ponad 12 tys. więźniów niezdolnych do marszu i ciężko chorych. Resztę zmuszono do długiego marszu, który rozpoczął się dokładnie w dniu 25 stycznia 1945 roku. Pod eskortą żołnierzy niemieckich, pogrupowana w kolumnach wielotysięczna rzesza względnie zdrowych więźniów w drewniakach i pasiakach, okrytych kocami, mimo śniegu, mrozu i przeszywającego wiatru, ruszyła w drogę. Był to prawdziwie marsz śmierci. Wygłodniali i słabo ubrani, bici i katowani, maszerowali i umierali z wycieńczenia. Większość z nich zginęła – przypomniał abp Wojda.
– Wiele miejsc na Żuławach i Kaszubach jest usłanych ich grobami. Są one żywym i wciąż krzyczącym świadectwem o wyrządzonej wówczas krzywdzie, a jednocześnie apelem o zaprzestanie wszystkich wojen, bo wojny niczego nie rozwiązują. Ich groby są również wołaniem o poszanowanie drugiego człowieka i jego godności, o budowanie braterstwa i wzajemnej przyjaźni, o potrzebę przebaczenia i miłości – podkreślił metropolita gdański.
Fragment homilii abp. Wojdy w 80. rocznicę marszu śmierciArcybiskup przypomniał również o bohaterskiej postawie mieszkańców miejscowości, przez które przechodził Marsz Śmierci. – Na widok tysięcy „męczenników” starali się organizować im pomoc. Mimo zakazów i gróźb ze strony żołnierzy niemiecki, starano się więźniom pomóc, dostarczyć grochówkę, chleb, odzież i inne potrzebne rzeczy. Z pomocą miejscowych, niektórym udało się zbiec i uratować swoje życie. Po wielu los zaginął, ale pozostały niezatarte wspomnienia i liczne symbole na trasie ich przejścia – mówił abp Wojda.
– Dzisiaj stawiamy sobie pytanie, co trzeba robić, aby nienawiść się nie rozlewała, aby przemoc nie triumfowała, aby egoizm nie stawał się siłą dominującą nad zdrowym rozsądkiem, nad prawami ludzkimi, nad szacunkiem dla innych. Nienawiść jest zatrutym owocem zła, a zło jest wrogiem, który wdziera się wszędzie: do naszych rodzin, do polityki, do ekonomii, do mediów, do świata wartości, do naszej moralności i mentalności. Jest jak trucizna, która powoli zakaża cały organizm. Dlatego zło trzeba eliminować, ze złem nigdy nie można pertraktować – zaznaczył pasterz archidiecezji gdańskiej.
Odnosząc się do obchodzonego w liturgii święta Nawrócenia św. Pawła Apostoła, metropolita gdański przypomniał, że zło można zwyciężyć tylko dobrem i miłością, a nie nienawiścią. – Miłość Chrystusa ma w sobie wystarczającą moc, aby przezwyciężać wszelkie zakusy wojen, przemocy, prześladowań, poniżania człowieka. Jedynie miłość Chrystusa ma moc do budowania pośród nas cywilizacji miłości. Bądźmy zatem zawsze amforami pełnymi Bożej miłości – zakończył abp Wojda.
Na zakończenie liturgii głos zabrał także dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie. – W związku z tym, iż coraz mniej liczne jest wśród nas pokolenie świadków historii, to na nas spoczywa obowiązek niesienia świadectwa, które oni zostawili. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy dziś tu przybyli, ponieważ wasza obecność to nadzieja na to, że ta historia więcej się nie powtórzy – powiedział Piotr Tarnowski.
W piątek 24 stycznia w gminie Cedry Wielkie oraz w Grabinach-Zameczku przedstawiciele władz centralnych i samorządowych oraz muzealnicy i mieszkańcy złożyli kwiaty w miejscach upamiętniających ofiary Marszu Śmierci. Natomiast w kolejnych dniach zaplanowano również: 28 stycznia – spotkanie w Mediatece w Straszynie – m.in. wykład dr. Kordiana Kuczmy z Muzeum Stutthof; 29 stycznia – uroczystości w Pruszczu Gdańskim wraz z otwarciem wystawy „Stutthof idzie! Ewakuacja więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof 25.01-12.03.1945” współtworzonej m.in. przez Agnieszkę Kłys i dr. Marcina Owsińskiego.