W czwartek wieczorem 24 kwietnia w archikatedrze oliwskiej celebrowano uroczystą Mszę św. w intencji papieża Franciszka. Metropolita gdański przewodniczył liturgii dziękczynnej za dar życia i posługi 266. następcy św. Piotra, prosząc jednocześnie o jego wieczne zbawienie.
Wśród zgromadzonych obecni byli gdańscy biskupi, kapłani z całej archidiecezji oraz liczni wierni. Homilię wygłosił bp Wiesław Szlachetka, który przywołał najgłębszy sens nadziei chrześcijańskiej - życie wieczne. - Zgromadziliśmy się na Mszy św. w intencji papieża Franciszka, który już raduje się spełnieniem nadziei, jaką głosił całemu światu - rozpoczął bp Szlachetka. - Tą nadzieją jest zbawienie, zapowiedziane w Starym Testamencie i dokonane przez Jezusa, Mesjasza. A najważniejszym owocem zbawczego dzieła naszego Pana jest dar życia wiecznego dla nas - dodał.
Kaznodzieja przywołał ewangeliczną scenę spotkania uczniów z Jezusem w drodze do Emaus, wskazując na eucharystyczny wymiar tej historii. - Zmartwychwstały Pan, przyłączając się do tych dwóch uczniów, odprawił dla nich Mszę św.: wyjaśniał im Pisma i połamał dla nich chleb. Nietrudno rozpoznać w tym strukturę liturgii, którą znamy - liturgię słowa i liturgię eucharystyczną. Każda Msza św. to uobecnianie tego, co Jezus uczynił w Wieczerniku i w drodze do Emaus - mówił.
Pasterz przypomniał też symbolikę ciała zmartwychwstałego Chrystusa. - Najpierw Jezus pokazuje swoje ręce i nogi. Ślady po gwoździach jednoznacznie świadczą, że Jezus Zmartwychwstały jest tym samym Jezusem Ukrzyżowanym. Następnie poleca, by Go dotknęli, aby przekonali się, że nie jest duchem, zjawą czy cieniem, lecz istnieje w rzeczywistym ciele. Choć Jego ciało zmartwychwstałe posiada już nowe cechy, należące do nowego stworzenia - tłumaczył. - A gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli, Jezus poprosił o coś do jedzenia. Ten posiłek z apostołami będzie później wspominany jako jeden z wielu dowodów, że Jezus naprawdę zmartwychwstał. I że i my, tak jak On, zmartwychwstaniemy - dodał.
Kaznodzieja wyraźnie zaznaczył, że zadaniem Kościoła i następców apostołów jest przekazywać tę właśnie nadzieję wszystkim narodom. - To zadanie zostaje powierzone całej wspólnocie uczniów, a szczególnie Jezus mówi do nich: "Wy jesteście świadkami tego". Dzięki temu świadectwu apostołów należymy do życia, do tego życia, za którym tęskni każde serce - wyjaśniał.
Msza św. za śp. Franciszka - wejścieCentralne miejsce w homilii zajęło przypomnienie misji świętego Piotra, a także jego duchowych następców, w tym papieża Franciszka: - To właśnie Piotrowi zmartwychwstały Pan powierzył władzę pasterską. Nazwał go skałą, opoką - i na tej skale buduje swój Kościół. A bramy piekielne go nie przemogą - mówił.
Pasterz podkreślił, że to właśnie w tym duchu należy patrzeć na pontyfikat papieża Franciszka. - Był Piotrem naszych czasów. Wiernym świadkiem zbawienia. Skałą, na której Jezus Chrystus buduje swój Kościół. Dziękujemy Bogu, który dał nam papieża na nasze czasy, a któremu tak wiele zawdzięczają Kościół i cały świat - mówił. - Trudno zliczyć dobro, które zrodziło się z jego pontyfikatu, przenikniętego głęboką wiarą, nadzieją i miłością. Jakże aktualne jest jego nauczanie: proste, zrozumiałe, ale jednocześnie głębokie. Pomagało rozumieć współczesny świat, nie uciekało przed jego bólem. Wręcz przeciwnie - szukało człowieka tam, gdzie było najtrudniej - wyliczał. - Kościół, mówił Franciszek, ma być jak szpital polowy - otwarty dla wszystkich, którzy się źle mają. I to przesłanie zapisało się w naszych sercach, może na zawsze - dodał.
Na zakończenie homilii bp Szlachetka wypowiedział słowa, które podsumowały wieczorną liturgię. - Ojcze Święty Franciszku, już teraz modlimy się o twoją beatyfikację. Ufamy, że spotkamy się tam, gdzie są tylko życie i radość. Jesteśmy pielgrzymami nadziei. Tej nadziei, którą ogłosiłeś światu. A która zawieść nie może - zakończył.
Wieczór w Oliwie nie był tylko pożegnaniem. Był także wspólnym świadectwem pamięci i wdzięczności. Wśród wiernych nie brakowało emocji. - Był papieżem, który mówił prostym językiem do zwykłych ludzi. Nigdy nie zapomnę, jak mówił, że Kościół ma być blisko człowieka. W tamtym momencie czułem, że mówi wprost do mnie. Byłem wtedy w kryzysie wiary. To on mnie podniósł - wspomina pan Stefan z Oliwy.
Z Gdyni przyjechali Agata i Mirek z dwójką dzieci. - Chcieliśmy go pożegnać tutaj, w archikatedrze. Rzym jest daleko, ale wiara jest tu i teraz. Papież Franciszek był dla mnie jak duchowy ojciec. Pokazał mi, że mogę szukać Boga w codzienności: w kuchni, w autobusie, w pracy. Nie muszę być idealna - mówi Agata.
Msza św. za śp. Franciszka - modlitwa- To on nauczył mnie modlitwy, która nie zaczyna się od lęku, tylko od zaufania - dodał Mirek. - Byłem kiedyś bardzo pogubiony. Jego słowa pomogły mi wrócić do Kościoła. I do samego siebie - zaznaczył.
Po Mszy św. wielu wiernych zostawało jeszcze długo w świątyni - w ciszy, w modlitwie, w zadumie.