W 82. rocznicę Krwawej Niedzieli Gdańsk uczcił ofiary ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Uroczystości, z udziałem przedstawicieli IPN, władz samorządowych, duchowieństwa i mieszkańców, odbyły się pod pomnikiem ofiar i w bazylice św. Brygidy.
W niedzielę 11 lipca 1943 r. ukraińscy nacjonaliści z OUN-UPA dokonali skoordynowanych ataków na polskie wsie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. 82 lata później mieszkańcy Gdańska oddali hołd ofiarom ludobójstwa. Uroczystości rozpoczęły się o godz. 14.30 przy pomniku Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu w okolicach bazyliki św. Brygidy. Obok delegacji Instytutu Pamięci Narodowej, na czele z zastępcą dyrektora Waldemarem Szulcem, obecni byli przedstawiciele władz samorządowych, duchowieństwa, konsulowie Ukrainy i Węgier, a także świadkowie historii - kombatanci, sybiracy i członkowie stowarzyszeń represjonowanych.
W tłumie nie zabrakło zwykłych mieszkańców. Pan Mariusz, który co roku składa kwiaty pod pomnikiem, mówił z przejęciem: - Jestem tu, by oddać cześć tym wszystkim bestialsko zamordowanym Polakom. To wyjątkowa zbrodnia, która zasługuje na szczególne potępienie, bo sąsiad zabijał sąsiada, często ofiary były ze sobą spokrewnione. Przeraża też liczba ofiar - ponad 100 tys., a wciąż nie wiadomo dokładnie, ile ich było.
Mocne słowa padły z ust Waldemara Szulca z IPN. - Na niedzielę 11 lipca 1943 roku przypadło apogeum zbrodniczej akcji eksterminacyjnej, jaką od września 1939 roku prowadzili ukraińscy nacjonaliści wobec Polaków. Pierwsze napady rozpoczęły się w nocy z 10 na 11 lipca i były kontynuowane przez całą niedzielę. Wtedy, gdy nasi rodacy udawali się na nabożeństwa do kościołów - mówił Szulc, przypominając, że zamordowano wówczas pięć tysięcy Polaków w ponad 170 miejscowościach. - W całym lipcu 1943 roku uśmiercono 11 tysięcy osób. O tym, że nie był to spontaniczny zryw chłopski, a zorganizowana i skoordynowana czystka, świadczy m.in. fakt, że sprawcy zaatakowali jednocześnie sześć powiatów Wołynia - zaznaczył.
82. rocznica ludobójstwa na Wołyniu - Waldemar Szulc, IPN w GdańskuZwrócił też uwagę, że zbrodnie były kontynuowane w 1944 roku w Małopolsce Wschodniej, a potem także na terenach obecnej Polski po przesunięciu granic. - Łącznie w latach 1937-47 Ukraińcy zgładzili ponad 130 tysięcy Polaków. To trzecie - obok niemieckiego i sowieckiego - ludobójstwo, jakiego doświadczył naród polski w czasie II wojny światowej - podkreślił. Zakończył przemówienie gorzką refleksją: - Mijają kolejne rocznice, a tymczasem na ekshumacje i godne pochowanie ofiar ukraińskiego ludobójstwa wciąż nie ma zgody władz w Kijowie. Drobny wyjątek w postaci zgody na ekshumację w Pużnikach nie rozwiązuje tego nabrzmiałego, bolesnego problemu. Na polach, łąkach i w lasach wciąż zalegają niepochowane kości naszych przodków.
Zgromadzeni odmówili modlitwę za pomordowanych, którą poprowadził ks. Grzegorz Świst z parafii św. Brygidy. Następnie uczestnicy udali się do bazyliki, gdzie celebrowano Mszę Świętą w intencji ofiar. W homilii ks. Świst mówił bez retuszu o genezie i skutkach zbrodni wołyńskiej. - Tysiącletnia historia Polski usłana jest krzyżami. W XX wieku dwie ideologie: komunizm i faszyzm, miażdżyły wolny naród polski. Potem przyszła kolejna tragedia: czystka etniczna dokonana przez ukraińskich nacjonalistów. Rzeź wołyńska miała znamiona masowej zbrodni, ludobójstwa - mówił.
Duchowny przywołał też genezę zbrodni. - Już w XIX wieku wśród Ukraińców dojrzewała świadomość narodowa. Była to słuszna aspiracja. Ale w czasie II wojny światowej do głosu doszli ideolodzy, dla których pozbycie się Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej miało przygotować grunt pod powstanie ukraińskiej państwowości. Tymczasem cel nie uświęca środków. Pociągnęło to za sobą ogromne zniszczenie i masowe mordy - mówił ks. G. Świst.
82. rocznica ludobójstwa na Wołyniu - fragment homiliiPodkreślił także, że wobec tej tragedii mamy dziś obowiązki jako naród. - Pamięć i prawda muszą iść w parze. Historia nie może być przemilczana ani zniekształcana w podręcznikach. Chcieliśmy i chcemy uznać prawo Ukraińców do posiadania własnego państwa. Ale nie możemy aprobować fałszywej ideologii i okrutnych metod - powiedział.
W jego homilii wybrzmiało też wezwanie do przebaczenia. - Przebaczenie to nie amnezja. To gest nadziei. Ale tylko ofiary i ich potomkowie są do niego uprawnieni. Jeśli ich zabraknie, obowiązek ten spada na cały naród. Przebaczamy zawsze z nadzieją, że znajdzie to odzew. Że zostanie podjęte, że zaowocuje - mówił duchowny. Wspomniał także o gestach pojednania w historii Kościoła, takich jak list biskupów polskich do niemieckich, czy porozumienia polsko-rosyjskie.
Na zakończenie dnia w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury odbył się pokaz filmu dokumentalnego „Zmarłych pogrzebać” w reżyserii Katarzyny Underwood. Obraz opowiada o ofiarach, ich losach, a także o tych, którzy przeżyli i dziś domagają się prawdy i pamięci.
Tegoroczne uroczystości w Gdańsku pokazały, że dla wielu ta historia wciąż jest żywa. To nie tylko przeszłość - to wciąż niezakończona sprawa sumienia. Jak powiedział Waldemar Szulc: „Wszystkie te ofiary nie wołają o zemstę. Wołają o pamięć. Wołają o prawdę".