Kościół rodem z Meksyku

Ks. Sławomir Czalej

|

Gość Gdański 21/2012

publikacja 24.05.2012 00:05

Analogię z budownictwem Iberoameryki odkryła kiedyś wuefistka z Wróblewa, dzieląc się spostrzeżeniem z ks. Piotrem Radzikiem, proboszczem. I rzeczywiście, świątynia mogłaby zagrać w niejednym westernie albo też stanowić ochronę dla dzielnych obrońców teksańskiego fortu Alamo.

Taki budynek śmiało mógłby być scenografią do filmów o Dzikim Zachodzie Taki budynek śmiało mógłby być scenografią do filmów o Dzikim Zachodzie
zdjęcia Ks. Sławomir Czalej

Leżąca 9 kilometrów od Pruszcza Gdańskiego i jeden metr nad poziomem morza Wiślina ma jednak historię bogatszą niż niejeden western. Miejscowość została wydarta delcie Wisły w wyniku planowanego osuszania już w drugiej połowie XII wieku. Kościół udało się tu wybudować dopiero setki lat później.


Długoletnia tymczasowość


Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1308 r. Wtedy to król polski Władysław Łokietek nadał okoliczne ziemie synom Unisława z Lublewa, podkomorzego gdańskiego i stronnika króla: Janowi – podkomorzemu tczewskiemu i Jakubowi – kasztelanowi z tego samego miasta. Dwa lata później jednak sprzedają oni ziemie Krzyżakom. W 1425 r. wielki mistrz Paul Bellitzer von Russdorff ofiarowuje Wiślinę burmistrzowi Gdańska Gerardowi von der Becke.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.