W tym lesie ptak nie zaśpiewa

ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 41/2012

publikacja 11.10.2012 00:00

Zaledwie pół roku trwała „akcja”, a mimo to w położonych niedaleko Wejherowa lasach od października 1939 do kwietnia 1940 r., jak szacują badacze, zginęło 12–14 tysięcy ludzi.

Grobami w Piaśnicy opiekują się okoliczni mieszkańcy Grobami w Piaśnicy opiekują się okoliczni mieszkańcy
ks. Rafał Starkowicz

Wraz z rozpoczęciem wojny Niemcy z zimną precyzją przystąpili do realizacji planu, mającego na celu wyniszczenie polskiego narodu.

Technologia zbrodni

Za linią frontu podążały we wrześniu oddziały SS i niemieckiej policji, które współdziałając z Wehrmachtem, dokonywały aresztowań cywilów oddanych Polsce i polskiemu państwu. Miały ułatwioną sytuację, gdyż jeszcze przed wojną niemiecka policja i gestapo przygotowały listy proskrypcyjne, na których znalazły się nazwiska przedstawicieli „polskiej warstwy przywódczej”. Aresztowano wówczas liczną grupę gdańskiej Polonii. Wraz z postępami ofensywy do tego grona dołączali przedstawiciele polskiej elity politycznej i intelektualnej kolejnych powiatów. Więzienie w Wejherowie było miejscem, w którym gromadzono przyszłe ofiary. Na niemieckich ziemiach w głębi III Rzeszy mieszkali przedstawiciele narodowych mniejszości, którzy przed laty wyjechali tam „za chlebem”. Ich też objęła nieludzka akcja „oczyszczania” narodu niemieckiego z obcych elementów. W Piaśnicy ginęli przede wszystkim przywożeni w kolejowych transportach Polacy i Czesi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.