Trójmiejskie idée fixe

Dariusz Olejniczak

„Tu wszystko się kończy i zaczyna, Gdańsk, Sopot, Gdynia” – śpiewał niegdyś zespół eM. Zespół z… Trójmiasta? A może z Gdańska? No, właśnie. Grupa pochodzi z Pruszcza Gdańskiego, później przeniosła się do Gdańska. Jej muzycy to kibice gdańskiego klubu żużlowego GKS Wybrzeże. Ale na oficjalnej internetowej stronie zespołu piszą o sobie, że są z Trójmiasta.

Trójmiejskie idée fixe

Skąd wśród mieszkańców trzech miast ten owczy pęd do unifikowania się pod trójmiejskim szyldem? Czym jest Trójmiasto? Czy w rzeczywistości istnieje jakieś Trójmiasto?

Definicja, jaką można znaleźć na stronach Wikipedii, mówi, że: „Trójmiasto - [to] policentryczny ośrodek metropolitalny, obejmujący trzy połączone miasta: Gdynię, Sopot i Gdańsk. Stanowi także śródmiejski obszar aglomeracji gdańskiej zwanej też trójmiejską. (…)”. Z kolei wydana niedawno opasła Encyklopedia Gdańska w ogóle hasło „Trójmiasto” pomija.

Wikipedia mówi o „połączonych miastach”. Szkoda, że Wikipedia nie dodaje, iż owo połączenie ma miejsce tylko w sferze komunikacyjnej – SKM, Obwodnica, główna ulica wiodąca (wiodąca wszak od Pruszcza po Rumię – to akurat specyfika pasa nadmorskiego).

Czy Trójmiasto to coś więcej niż tylko sieć dróg? Mówimy „jestem z Trójmiasta”, albo że coś się dzieje w Trójmieście, odmieniamy Trójmiasto na wszystkie sposoby, ale chyba bez głębszej refleksji, bo przecież… nie ma takiego miasta Trójmiasto.

Zaraz, zaraz! Krzykną oburzeni „trójmieszczanie”: „Przecież mieszkamy w Gdańsku, niedziele spędzamy w Sopocie na spacerze, a do pracy jeździmy do Gdyni!” „A ja mam przyjaciół w Gdyni a do teatru chodzę w Gdańsku.” „Wsiadam do kolejki i jadę z Wrzeszcza na Wzgórze w pół godziny – krócej niż z Oruni Górnej na Zaspę tramwajem i autobusem”.

No dobrze. I co z tego? Co wynika z tego, że urodziłeś się i wychowałeś we Wrzeszczu, a później przeprowadziłeś się do Gdyni? Czy to świadczy o istnieniu jakiegoś „Trójmiasta”? Czy może raczej o tym, że musiałeś wykazać się zaradnością i mobilnością, bo np. Gdynia oferowała ci lepsze warunki życia, lepszą pracę? Czym ta przeprowadzka różni się od przeprowadzki z Gdańska do Bydgoszczy? Poza odległością, oczywiście.

Ale jest przecież Karta Trójmiasta - ktoś powie. No jest. Rzeczywiście, podpisany w 2007 r. pierwszy oficjalny dokument przywołujący pojęcie Trójmiasta, które do tej pory występowało tylko potocznie. Na jego mocy mieszkańcy, a właściwie władze, trzech miast deklarują „wolę współpracy i rozwoju w ramach aglomeracji”. Co z tej karty wynika? Nic poza deklaracjami. Naprawdę nic. Na tyle nic, że prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek powołał do życia odrębny twór - Metropolitalne Forum Wójtów, Burmistrzów i Prezydentów NORDA. Bo Gdynia nie lubi być w cieniu Gdańska, który ma z kolei ambicje przywódcze w regionie i lubi być zwany „stolicą Kaszub”. Gdańsk i Urząd Marszałkowski promują Gdański Obszar Metropolitalny. To tyle w temacie współpracy i rozwoju.

Chociaż pewne oznaki rozwoju są. Współpracy też. Oto kilka dni temu rozpoczęły się wyburzenia opuszczonych budynków pod przyszłą Pomorską Kolej Metropolitalną. Tylko że to inwestycja wojewódzka i swoim zasięgiem obejmie nie tylko trzy miasta, ale obszar od Kosakowa po Bytów. Odcinek „trójmiejski” to ledwie fragment wielkiego planu.

Kiedy rozmawiam z mieszkańcami Gdańska czy Gdyni o tym, czym jest dla nich Trójmiasto, na ogół słyszę o geograficznej bliskości, dobrym skomunikowaniu i wynikających z tego ułatwieniach i możliwościach. I tyle. Kiedy zaczynam pytać o jakąś spójną ideę, definicję odbiegającą od standardowych zachwytów nad istnieniem SKM-ki, moi rozmówcy na ogół milkną i robią duże oczy. „O co ci chodzi?! Przecież to właśnie jest Trójmiasto!”

Cóż, mam inne zdanie. Nie ma Trójmiasta. Nie istnieje. Są Gdańsk, Sopot, Gdynia. Alianse towarzyskie i sieć połączeń komunikacyjnych nie tworzą miasta czy nawet Trójmiasta (dla niektórych 3miasta, 3city, lub z kaszubska Trzëgardu). Miasto to coś więcej, mała ojczyzna, tożsamość, mitologia.

Ciekawą próbę ujęcia tego zagadnienia podjęła jakiś czas temu Barbara Bossak-Herbst w pracy Antropolis. Współczesny Gdańsk w wymiarze symbolicznym (Trio, Warszawa 2009). Wprawdzie w tytule główną rolę zajmuje Gdańsk, jednak - jak pisze sama autorka - jej celem było pokazanie sfery ikonograficznej, a także funkcjonalnej wszystkich podmiotów owego mitycznego Trójmiasta, tak jak zajmują się tym „trójmiejskie” media. I cóż się okazuje? Próba zakończyła się niepowodzeniem. Głównym terytorium dociekań Bossak-Herbst stał się Gdańsk. Bo też, co oczywiste, Gdańsk pełni rolę wiodącą w aglomeracji, a wszystkie trzy miasta nie tylko stanowią odrębności administracyjne, ale wyrastają z różnych źródeł.

Ja dodałbym do tego swoje spostrzeżenie związane z tym, że o ile Gdańsk pełni faktycznie rolę wiodącą jako największy, najstarszy ośrodek miejski, o tyle Sopot jest jego małym, niegdyś zależnym satelitą. Miastem o tradycji wyrosłej na bazie zdroju/kurortu i do roli kurortu przywykłym. Dziś, mimo wszystko, od Gdańska niezależnym. Gdynia z kolei walczy zaciekle o własne miejsce w przestrzeni geograficznej, historycznej i społecznej. A pewnie także politycznej. Gdynia od pierwszych dni swojego niedługiego istnienia nie tylko miała inne źródła niż Gdańsk. Nie tylko inny, albo przynajmniej konkurencyjny wobec Gdańska był cel jej budowy i funkcjonowania, ale także w sferze ideologicznej bazy różniła się we wszystkim od stolicy Pomorza. Była ośrodkiem na wskroś polskim, bez historycznych obciążeń (co oczywiste). Ośrodkiem reprezentującym tylko Polskę. Nowoczesnym (nie tylko nowym), modernistycznym z ducha nie tylko w architekturze. Ponadto dziś władze miasta i jego mieszkańcy mają swoje ambicje jeśli chodzi o prymat Gdyni wśród ośrodków miejskich i gospodarczych w tym regionie. Mówię tu rzecz jasną o miejskiej historii Gdyni. Zresztą owa miejskość Gdyni i rozkwit Sopotu stoją w zdecydowanej opozycji do Gdańska. Gdynia to Polska, Sopot – owszem: satelita – ale z potencjałem (a nie tylko z chęciami), by funkcjonować odrębnie.

Wróćmy jeszcze do Karty Trójmiasta. Fakt, że dopiero przy okazji tej koncepcji po raz pierwszy użyto sformułowania „Trójmiasto” oficjalnie, także świadczy na niekorzyść samej idei. Twór sztuczny, ukuty i wymuszony przez lokalne media, które bezrefleksyjnie chciałyby ujednolicić to, czego ujednolicić się nie da.

Bo też nigdy interesy Gdyni, Sopotu i Gdańska nie będą tożsame. Poza tym może, by na Wybrzeże docierały latem jak największe masy turystów. Ambicje gospodarcze i polityczne liderów, umiłowanie lokalnych społeczności do swych małych ojczyzn, wreszcie potencjał ekonomiczny, stoją wobec siebie w zdecydowanej opozycji. Bilet miejski czy obwodnica lub sieć kolejowa nie są ani pierwszymi jaskółkami narodzin Trójmiasta, ani też aktem dobrowolnym. To tylko społeczno-ekonomiczny splot interesów. Zbyt mało, by z idei zrodziła się materia.

Zatem, jeśli mieszkasz w Gdańsku, pracujesz w Gdyni, a na imprezach ze znajomymi spotykasz się w Sopocie, to skąd tak naprawdę jesteś? Zamienisz swój Wrzeszcz, swoją Chylonię na 3city?