Bałtyk zapomniany?

Dariusz Olejniczak

|

Gość Gdański 12/2013

publikacja 21.03.2013 00:00

– Mieszkańcy innych regionów Polski zazdroszczą nam morza. Tymczasem... My, mieszkańcy tego terenu, coraz bardziej oddalamy się od niego – mówi Marek Błuś, wykładowca Akademii Morskiej.

Bałtyk zapomniany? O morskim charakterze Gdańska świadczą już dziś tylko bezczynne stoczniowe dźwigi Dariusz Olejniczak

Cieszymy się sąsiedztwem Bałtyku. Jesteśmy z niego dumni i wciąż uważamy Gdynię za nasze okno na świat. Nie dostrzegamy, że choć to okno nadal otwarte, dziś już nie jest jedyne. Tylko upadku przemysłu stoczniowego nie da się nie zauważyć. Podobnie jak tego, że rybacy coraz częściej wyprzedają swoje kutry i zmieniają zawód. Czy jest więc co świętować w Dniu Morza Bałtyckiego? – Odpowiedź na to pytanie nie może być jednoznaczna – uważa Marek Błuś, kapitan żeglugi wielkiej, wykładowca Akademii Morskiej i publicysta piszący o sprawach morskich.

Kłopot z dorszem

– Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego – kontynuje Marek Błuś. – To tendencja, z jaką mają do czynienia chyba wszystkie kraje leżące nad Bałtykiem. W wypadku Polski istotnym czynnikiem jest fakt, że nigdy nie byliśmy i zdecydowanie nie będziemy, krajem morskim w takim znaczeniu, w jakim krajem morskim jest na przykład Holandia. Mamy przecież inne regiony i inny potencjał. I w sytuacji, kiedy światowa gospodarka zwalnia, a stocznie oddają pola azjatyckiej konkurencji, także u nas zauważamy spadek produkcji związanej z morzem. Od lat 90. udział tej produkcji w wytwarzaniu polskiego PKB skurczył się z 3 procent do około 0,8 procenta. A jeśli chodzi o wszystkie kraje bałtyckie, to na przestrzeni ostatnich lat, produkcja stoczniowa spadła ośmiokrotnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.