publikacja 01.08.2013 00:00
W komunikacji miejskiej odsłużył 28 lat, przejechał ponad 2 miliony kilometrów i wciąż nie ma dość. – Na emeryturze postanowił zwiedzić świat – opowiada z uśmiechem właściciel autobusu. Najbliższy przystanek: Nordkapp. Cel: pomoc dzieciom.
– Ikarus, pod warunkiem że się o niego dba, poradzi sobie z tak ekstremalną wyprawą, jaką jest rajd na Nordkapp – zapewnia Łukasz Staniszewski
Jan Hlebowicz /GN
Jak przyznaje Łukasz Staniszewski, ikarusy fascynowały go od zawsze. Już jako młody chłopak kupował bilet i po prostu jeździł bez celu po całym mieście. – Stałem obok kabiny kierowcy. Podziwiałem, jak naciska te wszystkie, wtedy dla mnie niezrozumiałe, kolorowe przyciski. To pobudzało moją wyobraźnię, a każdy taki przejazd uważałem za wielką przygodę – wspomina. Pasja z dzieciństwa przełożyła się na jego zawodowe życie. Był zatrudniony w transporcie publicznym, najpierw jako kierowca PKS, później pracownik biurowy. Cztery lata temu zrezygnował z pracy, bo jak sam mówi, chciał spełnić swoje największe marzenie...
Gdzie wlać olej?
W 2009 r. Gdańsk całkowicie wymienił tabor autobusowy. – Zasłużone ikarusy poszły w odstawkę. Nie wyobrażałem sobie, żebym do końca życia nie mógł już nimi jeździć. Więc postanowiłem... kupić sobie własny – śmieje się Łukasz. Ikarusa nabył po cenie złomu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.