Nie wróżymy z fusów

ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 36/2013

publikacja 05.09.2013 00:00

Doradcy życia rodzinnego. – Nie uczymy jakiejś watykańskiej ruletki, a jednak mity na nasz temat wciąż krążą – mówi Anna Mrozowicz, diecezjalna doradczyni życia rodzinnego.

 – Czujemy się bardzo spełnieni jako rodzice – mówi pani Joanna, matka siedmiorga dzieci – Czujemy się bardzo spełnieni jako rodzice – mówi pani Joanna, matka siedmiorga dzieci
ks. Rafał Starkowicz /GN

Doradcy są od tego, aby pomóc małżeństwom żyć zgodnie z katolicką nauką o małżeństwie i rodzinie, szczególnie w aspekcie kwestii intymnych. Wiedza, którą niesie na ten temat świat, często jest nierzetelna lub niepełna, albo nie do końca uczciwa – dodaje Magdalena Misztak-Hola, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny.

Apologeci życia

Początki Poradnictwa Rodzinnego sięgają 1956 roku. Wtedy to w Polsce wprowadzona została Ustawa o dopuszczalności przerywania ciąży. Dopuszczała ona aborcję praktycznie na żądanie. Kościół odpowiedział niemal natychmiast. Już w czerwcu 1956 do kurii biskupich całego kraju dotarło zalecenie, aby w każdej diecezji zorganizować katolickie poradnie małżeńskie. – Chodziło o to, aby w przestrzeni Kościoła mówić młodym, przygotowującym się do ślubu o wartości życia. Początkowo nie miało to nic wspólnego z metodami rozpoznawania płodności. Skupiano się na przekazie mówiącym, że dziecko jest darem, że nie wolno go zabić. Że to, co władze gładko nazywają zabiegiem, jest w rzeczywistości zabójstwem – relacjonuje Anna Mrozowicz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.