W domu Marty i Marii

ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 42/2013

publikacja 17.10.2013 00:15

– Można powiedzieć, że jedna bez drugiej nie mogłaby istnieć – mówi ks. prał. Ryszard Bugajski, proboszcz parafii św. Jacka i dyrektor Domu Rekolekcyjnego w Straszynie.

Mimo że podejmuje wiele działań, ks. Bugajski stwierdza jednoznacznie: – To parafia jest najważniejsza Poniżej: Kościół i dom rekolekcyjny w Straszynie funkcjonują jako jedna całość Mimo że podejmuje wiele działań, ks. Bugajski stwierdza jednoznacznie: – To parafia jest najważniejsza Poniżej: Kościół i dom rekolekcyjny w Straszynie funkcjonują jako jedna całość
ks. Rafał Starkowicz /GN

Realizujemy oba powołania – i Marii, i Marty. Oczywiście to duchowe jest ważniejsze, ale trzeba zadbać także o ciało – podkreśla ks. Bugajski.

Kościół, hotel, wycieczka

Choć Straszyn ma status wsi, trudno dopatrzeć się tu wiejskich klimatów. Sprawia wrażenie niewielkiego, zadbanego miasteczka, za sprawą nowych domów i osiedli w stylu miejskich apartamentowców. Do Gdańska główną drogą jedzie się stąd kilkanaście minut. Na terenie miejscowości działa kilka dużych firm. W kręgach związanych z Kościołem kojarzy się natomiast z domem rekolekcyjnym oraz Biurem Pielgrzymkowym „Oremus”. – W tym domu dzieje się wiele rzeczy – relacjonuje proboszcz. – Najważniejsze są jednak rekolekcje kapłańskie. Organizowane w ramach diecezji gromadzą rocznie ponad 200 kapłanów. Ale przyjeżdżają tu także księża z całej Polski. W tym roku mamy ich ponad 40 – podkreśla. Dom rekolekcyjny obsługuje także inne grupy. Przyjeżdżają tu członkowie Kościoła Domowego, Oazy Rodzin, neokatechumenat, a nawet grupy ministrantów z opiekunami. Wczasorekolekcje dla parafialnych gospodyń łączy się z kursem kulinarnym, a te przeznaczone dla zakrystianów ze szkoleniem liturgicznym. Jak podkreśla proboszcz, wszystko organizowane jest kompleksowo. – Czasy się zmieniły. Dzisiaj, gdy ludzie dzwonią, po pierwsze pytają o warunki, o to czy w pokojach są łazienki. Dziś nie wystarczą piętrowe łóżka i puszka szprotek – mówi ks. Bugajski.

Dla parafii, dla rodziny

Od pewnego czasu kuchnia domu rekolekcyjnego zaprasza parafian na niedzielne obiady. Menu na dany dzień można znaleźć wcześniej w internecie. Oddźwięk jest nadspodziewanie duży. – Największy ruch mamy wówczas, gdy kończy się ostatnia Msza św. W jednym momencie potrafi przyjść 80, 100 osób. Przychodzą całymi rodzinami. Na początku kupiłem 2 małe krzesełka dla dzieci. Teraz mam 6 i wciąż jest za mało – mówi proboszcz. – Nie mieszkam w tej parafii, ale przyjeżdżam tu z rodziną – stwierdza pani Kasia. – Najpierw idziemy na Mszę, a później prosto na obiad. Porozmawialiśmy mężem i doszliśmy do wniosku, że niedziela powinna być czasem odpoczynku również dla mnie. Dzieci też się cieszą, bo posiłek poza domem czasami smakuje wyjątkowo. Jest tu niedrogo, a posiłki dla dzieci kosztują połowę – dodaje. Kuchnia serwuje także specjalne dania dla dzieci. Hitem w ostatnią niedzielę był „Hamburger dla wilka, co ma zębów kilka”. Ksiądz stwierdza z uśmiechem, że największy komplement, jaki usłyszał, to słowa kilkuletniego dziecka, że u proboszcza frytki są lepsze niż w McDonaldzie. – Chodzi nam o to, żeby rodziny mogły się spotkać. Takie spotkania integrują też wspólnotę parafialną – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.