Po prostu zło

Jan Hlebowicz

Generał Wojciech Jaruzelski bezprawnie przygotowywał i wprowadził stan wojenny. Jest odpowiedzialny za tragedie tysięcy Polaków.

Po prostu zło

Od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipca 1983 roku z rąk milicji oraz SB zginęło co najmniej kilkadziesiąt osób. W Gdańsku pierwszą ofiarą fatalnej decyzji Jaruzelskiego był Antoni Browarczyk, kibic Lechii Gdańsk, członek duszpasterstwa dominikańskiego. 16 grudnia w czasie demonstracji został trafiony w głowę wystrzelonym pociskiem. Miał 20 lat. Kilka miesięcy później w wyniku wybuchu petardy rzuconej przez ZOMO zginął Piotr Sadowski, 22-letni stolarz z Portu Gdańskiego. Andrzej Grzywa zmarł w męczarniach. Podobnie jak Grzegorz Przemyk został zakatowany przez milicjantów. Do dziś nie wyjaśniona pozostaje sprawa Jana Samsonowicza, działacza Ruchu Młodej Polski, którego ciało znaleziono powieszone na bramie Stoczni Gdańskiej.

W czasie stanu wojennego internowano również kilka tysięcy działaczy opozycji i Solidarności, którzy na długi czas musieli pozostawić swoje rodziny bez opieki i środków utrzymania. Podobnie było w przypadku Stanisława Danielewicza, autora recenzji zamieszczonej w "Dzienniku Bałtyckim", w której początkowe litery kolejnych akapitów czytane z góry na dół tworzyły zdanie "Wrona skona". Akt ten został uznany za wrogi wobec WRON, a redaktor Danielewicz został pozbawiony wolności aż na 9 miesięcy, mimo że miał na utrzymaniu żonę i 3 miesięczną córkę.

Nierzadko w gorszej sytuacji od internowanych "starych" opozycjonistów, byli młodzi ludzie - uczniowie szkół średnich i studenci, którzy kolportowali bibułę, brali udział w tzw. przerwach milczenia czy bronili obecności krzyża w szkolnych murach. Za swoją działalność trafiali do więzień - czasami na kilka miesięcy. Wyroki odsiadywali z pospolitymi kryminalistami, byli bici i poniżani. Brutalne przesłuchania, groźby, brak kontaktu z rodziną łamały ducha, zaprzepaszczały kariery, doprowadzały do uszczerbku na zdrowiu i psychice, zmuszały do emigracji.

Czy gen. Wojciech Jaruzelski ma świadomość tragedii tych osób? Chyba nie, skoro do dziś utrzymuje, że stan wojenny był w 1981 roku mniejszym złem, a decyzja o jego wprowadzeniu powodowana była wyższą koniecznością, ponieważ chroniła Polaków przed "wielowymiarową katastrofą", a głównie sowiecką interwencją w PRL. Jaruzelski podkreśla, że gdyby dziś miał znowu decydować, uczyniłby to samo.

Tymczasem opublikowane przez Władimira Bukowskiego stenogramy Komisji Susłowa przeczą tezie o groźbie sowieckiego ataku. Rozmowy pomiędzy kierownictwem PRL oraz przedstawicielami ZSRS wskazują, że to towarzysze sowieccy naciskali na rozwiązanie problemów z Solidarnością siłami wyłącznie polskimi. Te same stenogramy wskazują gen. Jaruzelskiego jako stronę zabiegającą o pomoc militarną ZSRS w wypadku niepowodzenia stanu wojennego. Mit mniejszego zła obalają również "zeszyty robocze" generała Anoszkina, ukazujące Jaruzelskiego jako człowieka, który gotów był wezwać wojska sowieckie, byle tylko uratować rządy komunistyczne w Polsce.

Jednak jak co roku pojawiają się głosy, by "zaawansowanego wiekiem i schorowanego Wojciecha Jaruzelskiego zostawić w spokoju". Twórca stanu wojennego w Polsce nie ma zdrowia, by stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Miał go jednak na tyle dużo, aby przez kilka godzin świętować swoje... 90. urodziny.

Jestem przekonany, że odbywająca od wielu lat manifestacja przed domem generała nie wynika z nienawiści, lecz bezsilności. A rodziny ofiar stanu wojennego oraz wszyscy aresztowani, bici, zastraszani nie pragną widoku Jaruzelskiego za kratkami, tylko jego sprawiedliwego osądu, który byłby zaledwie symbolicznym zadośćuczynieniem ich tragedii.