– Ostatnio jeden z polityków powiedział, że Polacy będą tłumnie wracać z emigracji. Zapomniał tylko dodać dokąd – mówi pan Robert, który od kilku lat pracuje w Norwegii.
Katarzyna Kuchnowska cieszy się, że w kościele w Guadalupe znajduje się ogromna figura Jana Pawła II. – Meksykanie uważają go za „swojego papieża” – mówi
ks. Rafał Starkowicz /GN
Podróżując, można znaleźć ich wszędzie. Spotkać Polaka można bowiem zarówno na dalekiej Syberii, w afrykańskich ostępach, centrach największych światowych metropolii, jak i na odludziu urugwajskiej Pampy. Wielu znalazło się poza ojczyzną w wyniku zawiłości polskiej historii. Innych do wyjazdu zmusiły względy materialne. Niektórych gnała ciekawość świata. Są i tacy, którzy poza ojczyzną znaleźli się w wyniku powojennych zmian granic. Ci ostatni bardzo denerwują się, gdy próbuje się ich nazywać Polonią. Są Polakami żyjącymi poza krajem. – Zostaliśmy tam, aby bronić naszej ziemi, wiary, mowy i wszystkiego, co jest polskie – mówiła podczas Festiwalu „Niepokorni, niezłomni, wyklęci” Weronika Sebastianowicz, oficer Armii Krajowej z Grodna.
Za chlebem
Według danych statystycznych już ponad 2 miliony młodych Polaków opuściło ojczyznę, by pracować tam, gdzie mają większe szanse na godziwe wynagrodzenie. Proces ten nie omija także województwa pomorskiego. Każdego roku z Wybrzeża emigrują prawie 2 tysiące ludzi. Robert mieszkał w Rumi. Był elektrykiem w stoczni. Do Norwegii wyjechał kilka lat temu. Dziś mieszka 50 km na północ od Ålesund. Mówi, że to niedaleko, choć podróż samochodem z Oslo zajmuje prawie osiem godzin. Upadający przemysł stoczniowy sprawił, że podobnie uczyniło wielu jego kolegów.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.