Przez bursztyn do Boga

Gość Gdański 27/2014

publikacja 03.07.2014 00:00

O spotkaniach z Janem Pawłem II, cudownym uzdrowieniu, najnowszej wystawie i 12 gwiazdach w koronie Maryi z Mariuszem i Kamilem Drapikowskimi, znanymi na świecie bursztynnikami, rozmawia Jan Hlebowicz.

Mariusz (z lewej) i jego syn Kamil Drapikowscy to znani na świecie artyści tworzący m.in. dzieła sakralne wykonane z bursztynu Mariusz (z lewej) i jego syn Kamil Drapikowscy to znani na świecie artyści tworzący m.in. dzieła sakralne wykonane z bursztynu
Jan Hlebowicz /GN

Jan Hlebowicz: W 2002 r. rozpoznano u Pana pierwsze symptomy stwardnienia rozsianego. W następnym roku zaczął tracić Pan władzę w nogach, potem w rękach. Choroba zaatakowała także wzrok...

Mariusz Drapikowski: Byłem leczony w najlepszych szpitalach w Polsce i za granicą. Nie dawano mi szans na wyleczenie. Choroba postępowała w dramatycznie szybkim tempie.

Wszystko zmieniło się w grudniu 2003 r.

M.D: Wraz z rodziną miałem możliwość rozmowy z Janem Pawłem II podczas prywatnej audiencji. Myślałem, że spotkanie będzie trwało kilka minut, jednak przedłużyło się do ok. godziny. Wyraziłem pragnienie wykonania bursztynowej sukni dla jasnogórskiego obrazu Matki Bożej. Jan Paweł II uśmiechnął się z aprobatą. Położył dłoń na mojej głowie i błogosławił mi. Po powrocie do Polski choroba zaczęła ustępować, a ja mogłem zrealizować swoje przyrzecznie dane ojcu świętemu i Maryi. Kamil Drapikowski: Rozmowy z ojcem świętym wpłynęły na moje życie i twórczość. Pierwsze spotkanie miało miejsce w 1999 r. Papież przytulił tatę, potem zwrócił się do mnie i powiedział: „Skoro ojciec artysta, to i syn też artysta”. I zadał mi pytanie, czy zamierzam podążyć drogą sztuki. Odpowiedziałem, że jest to moja pasja i marzę, by na tym polu się realizować. Traktuję te słowa jak obietnicę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.