Kochanka wódka nie dzieli się z nikim

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 31/2014

publikacja 31.07.2014 00:00

Był zakochany w alkoholu. Zaniedbywał obowiązki w pracy i w domu. Mógł stracić rodzinę. Cudem przeżył próbę samobójczą. W szpitalu usłyszał o grupach AA. Poszedł na spotkanie z ciekawości. Nie pije od 27 lat.

Pan Gienek nie pije już od 27 lat Pan Gienek nie pije już od 27 lat
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Zaczęło się banalnie. – Pierwszy kieliszek, dobra zabawa, dużo śmiechu. Alkohol po prostu mi zasmakował. Poza tym leczył kompleksy, pomagał przełamywać bariery. Dzięki niemu byłem szczęśliwszy – opowiada Gienek. – Niestety przekroczyłem trudną do rozpoznania granicę umiaru. Byłem uzależniony, chociaż jeszcze o tym nie wiedziałem – przyznaje.

Karuzela

Z czasem przestał się dobrze bawić. – Powoli się staczałem. Zaczynałem dzień od jednego kieliszka, a potem wypijałem morze wódki. To się ciągnęło tygodniami. Po takim maratonie lądowałem zazwyczaj w szpitalu na odtruciu. Czułem się, jakbym jechał karuzelą, z której nie można wyskoczyć – opowiada. Założył rodzinę. Myślał, że to będzie moment przełomowy. – Tak się nie stało. Piłem coraz więcej. Często w samotności. Szukałem usprawiedliwień. Bo tramwaj się spóźnił, bo pogoda zła, bo szef mnie ochrzanił – wylicza. – Żona bardzo mnie wspierała, dużo się modliła. Mówiła też o grupach wsparcia. Ja reagowałem agresją. Myślałem: „Jak ona może mnie porównywać z tymi alkoholikami?”. Coraz bardziej zaniedbywałem dom, dzieci, żonę. Niemal doprowadziłem do rozbicia rodziny – przyznaje. – Czasami były lepsze momenty, kiedy wszywałem sobie esperal. Wtedy nie mogłem sięgać po kieliszek, bo to groziło śmiercią. Kiedy lek przestawał działać, nadrabiałem stracony czas. Wódkę piłem szklankami – wspomina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.