Akcja Stowarzyszenia „Schron”. – Człowiek potrafi zrobić sporo krzywdy. Pies wbrew pozorom nie. Jeżeli jest dobrze szkolony, nie powinno się stać nic złego – mówi Szymon z Zakładu Poprawczego w Gdańsku, który uczestniczył w programie szkolenia psów.
Marta i Jarek podkreślają, że obcowanie ze zwierzętami kształtuje ludzkie emocje
ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość
Jest ich kilkunastu. Odbywają kary za przeróżne przestępstwa. Mają po kilkanaście lat. – Znalazłem się tutaj przez błędy młodości. Były dosyć poważne – przyznaje Szymon. – Wpadłem w złe towarzystwo i zszedłem na złą drogę. Teraz mam czas, aby to wszystko poprostować – relacjonuje. O szczegółach rozmawiać nie chce. W zakładzie jest od pół roku. Podobnie jak Dawid, drugi z chłopaków, ma nadzieję, że za rok uda się mu wyjść na zwolnienie warunkowe. Inaczej obaj będą musieli odbywać karę w poprawczaku do dwudziestego pierwszego roku życia.
Niebo w kratkę
Za każdymi drzwiami znajduje się ciężka krata. Aby ją otworzyć, potrzebna jest karta magnetyczna. Używają ich strażnicy i wychowawcy. Widok zza okien również poprzecinany jest kratami. Każda rozmowa, którą odbywają osadzeni, przeprowadzana jest w obecności strażnika. – Czas tutaj mija mi w miarę dobrze – mówi mimo tego Szymon. Zanim na Polankach stworzono Zakład Poprawczy, było tu schronisko dla nieletnich. Wówczas wolontariat w schronisku zapoczątkowała jedna z gdańskich katechetek. Przyłączyła się do jej działań grupa młodzieży z jezuickiego duszpasterstwa akademickiego „Efraim”. Jezuiccy wolontariusze przychodzili tutaj regularnie przez kilka lat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.