Słuchajcie ludzie, Stutthof idzie!

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 06/2015

publikacja 05.02.2015 00:00

Marsz Śmierci. – Niektórzy przystawali i załatwiali potrzeby fizjologiczne. Czas płynął, zbliżał się koniec kolumny. Podchodził esesman. Zamiast krzyknąć: „schneller, pospiesz się!”, to kopał w tyłek, wyciągał pistolet i strzelał. Jak nie zabił od razu, to poprawiał... – opowiada Felicjan Łada, numer obozowy 18252.

Słuchajcie ludzie, Stutthof idzie! Stefan Lewandowski ma 90 lat. Przeszedł całą trasę Marszu Śmierci

Pan Felicjan ma 98 lat. Na podstawie jego przeżyć powstał komiks. A przeżył wiele. Udało mu się uciec z Marszu Śmierci. Stefan Lewandowski jest 8 lat młodszy. Numer obozowy: 23667. Ze wzruszeniem pokazuje niewielki znaczek przyczepiony na agrafce do swojego polaru: „Pamięci ofiar obozu Stutthof”. – Mi udało się przejść całą trasę Marszu Śmierci. Cudem.

Nie karmić polnische banditen

Pan Felicjan działał w konspiracji. Należał do Związku Walki Zbrojnej i Tajnego Hufca Harcerzy. W 1942 r. aresztowało go gestapo. W wieku 25 lat trafił wraz z ojcem do Stutthofu jako więzień polityczny. Osoby mające w obozie tę kategorię byli narażeni na natychmiastową eksterminację. Z kolei pan Stefan w czasie wojny pracował w fabryce torped w Gdyni. W 1943 r. do drzwi jego domu wpadła tajna niemiecka policja. Miał wówczas 17 lat i razem z mamą został wysłany do Stutthofu. Do dziś nie wie, dlaczego gestapowcy przyszli akurat po nich. Pan Felicjan i pan Stefan w skrajnie trudnych warunkach wytrwali do 25 stycznia 1945 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.