Żołnierz wyklęty. Walczył w kampanii wrześniowej, uciekł z niemieckiej niewoli, należał do Armii Krajowej. rozstrzelany przez komunistów w 1946 roku. Skazujący go wyrok do dziś nie został całkowicie uchylony. – Dziadek jest bohaterem. Nie spocznę, dopóki nie będzie całkowicie zrehabilitowany – mówi wnuczka Stanisława Kulika.
Fotografia Stanisława Kulika z 1934 roku, którą otrzymała pani Grażyna od swojej mamy
reprodukcje Jan Hlebowicz /Foto Gość; z Archiwum Grażyny Starzyńskiej
Pani Grażyna Starzyńska wyemigrowała do Australii w czasie karnawału „Solidarności”. Jej mama tuż przed śmiercią przekazała jej w prezencie starą, podniszczoną fotografię. Widać na niej żołnierza. Na odwrocie napis: „To jest zdjęcie mego ojca, twego dziadka, tego »wroga komunizmu« który zginął w 47–48 r. w więzieniu w Gdańsku”. Pani Grażyna postanowiła wtedy dowiedzieć się, kim był i czym zajmował się blondyn ze zdjęcia...
Grobu nie ma i nie będzie
– Moja babcia, czyli żona Stanisława Kulika, wspominając wojenne czasy, mówiła, że dziadek przychodził z reguły nocą. Dawał jej na życie i znów go nie było. I tak całą wojnę – mówi pani Grażyna. Podczas jednej z wizyt Niemcy zapukali do drzwi. – Ktoś musiał donieść. Próbowali aresztować dziadka. Babcia widziała na własne oczy, jak pod lasem zabił czterech hitlerowców i uciekł do lasu – relacjonuje usłyszaną historię.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.