Tradycja nie umarła

Katarzyna Banc

|

Gość Gdański 14/2015

publikacja 01.04.2015 00:00

W Jastarni słychać dźwięk bębna. To pan Stefan Kohnke zwołuje mieszkańców na Rezurekcję.

Elżbieta Sychowska pod krzyżem, który ufundowała rodzina z okazji I Komunii św. jednej z córek. Od tamtego czasu stał się miejscem wspólnej modlitwy w czasie okolicznościowych nabożeństw Elżbieta Sychowska pod krzyżem, który ufundowała rodzina z okazji I Komunii św. jednej z córek. Od tamtego czasu stał się miejscem wspólnej modlitwy w czasie okolicznościowych nabożeństw
Katarzyna Banc /Foto Gość

Nazwa Jastarnia wywodzi się od kaszubskich Jastrów. Tradycja bãmblowania sięga XIX wieku. Jednak z czasem zupełnie zanikła na Kaszubach i obecnie jest wskrzeszana na Półwyspie Helskim. Co roku, niezależnie od pogody, w Noc Wielkanocną, około 4 nad ranem, Stefan Kohnke wraz z synem wyjeżdżają samochodem na miasto. Przemierzanie ulic zajmuje im dwie godziny. Uderzając w bęben, przypominają mieszkańcom radosną wieść o zmartwychwstaniu.

Potrawy

Po porannej Mszy św. rodziny spotykają się na tradycyjnym świątecznym śniadaniu. W czasie posiłku królują jajka, a obowiązkowym daniem jest prażnica, czyli jajecznica smażona na słoninie. Po 40-dniowym poście teraz na stole pojawiają się wyroby mięsne. Dziś coraz częściej po prostu kupowane, ale tradycyjnie wędliny i kiełbasy Kaszubi przyrządzali sami. W czasie Wielkiego Postu mieszkańcy Kaszub rezygnują ze słodyczy, ale podczas świąt stoły uginają się od ciast. Wcześniej były to przede wszystkim ciasta drożdżowe – młodzewé, babki i pączki. Serniki i mazurki na terenach biedniejszych nie były popularne. Ze świątecznym porankiem związana jest jeszcze jedna tradycja. Po Rezurekcji lub śniadaniu patrząc w niebo, na tarczy słonecznej można zobaczyć baranka z krzyżem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.