Lalka musiała zostać...

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 16/2015

publikacja 16.04.2015 00:00

– Kiedy wyszliśmy z wagonu, naszym oczom ukazał się straszny widok. Gdańsk był kompletną ruiną. Jeszcze gdzieniegdzie unosił się dym, dogasały pożary. A my, z kilkoma walizkami, mieliśmy zacząć tu nowe życie – opowiada Maria Aldona Kozłowska.

Maria Aldona Kozłowska mieszka w Gdańsku od 70 lat. Jednak – jak sama przyznaje – nie czuje się gdańszczanką Maria Aldona Kozłowska mieszka w Gdańsku od 70 lat. Jednak – jak sama przyznaje – nie czuje się gdańszczanką
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Przed panią Marią leży historia jej życia zapisana niebieskim atramentem. – To pamiętniki, mój największy skarb – zdradza. Otwiera jeden z napisem: „Rok 1945”. Przewraca kolejne pożółkłe kartki wypełnione drobnym pismem. W końcu znajduje właściwy fragment. – Najgorsze, że musieliśmy zostawić Lalkę, naszą ukochaną suczkę. Od tygodnia snuła się po domu osowiała. Czuła, co się święci...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.