Majowe na świętym końcu

ks. Rafał Starkowicz

publikacja 28.05.2015 01:03

Tuż za pierścieniem, którym obwodnica otacza Trójmiasto, na wysokości dzielnic Wielki Kack i Fikakowo, znajduje się uporządkowane miejsce z figurą Maryi. Tam od prawie 100 lat na maryjnej modlitwie gromadzą się wierni. Niewielu jednak pamięta, że początkiem istnienia "źródełka" - jak miejsce to nazywają mieszkańcy pobliskich dzielnic Gdyni - była... kolejowa katastrofa.

Majowe na świętym końcu - Otwarcie się na Ducha Świętego towarzyszyło Maryi przez całe życie. Nigdy go nie zdradziła przeprowadzaniem własnych planów czy kwestionowaniem woli Boga - mówił podczas nabożeństwa ks. Ryszard Kwiatek ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

- Było to wówczas, gdy budowano tu pierwsze tory - opowiada ks. prał. Ryszard Kwiatek, proboszcz parafii św. Wawrzyńca w Gdyni-Wielkim Kacku. - W 1923 roku doszło do wypadku. Odłączył się wówczas jeden z wagonów. Przejechał przez narzędzia i maszyny, które używane były przy budowie, rozjechał leżące rowery, na których kolejarze dojeżdżali do pracy. Na koniec się wywrócił - mówi kapłan. Ale nikomu nic się nie stało.

Wypadek chwilowo uniemożliwił dalszą pracę. Kolejarze postanowili więc wymyć się w pobliskim stawie. Pełni jeszcze emocji podjęli decyzję, że na pamiątkę tego wydarzenia, w podziękowaniu Maryi za ocalenie, postawią tutaj Jej figurę. - Od tego czasu ludzie zaczęli urządzać sobie spacery w to miejsce. Kiedyś, gdy nie było obwodnicy, było tu łatwiej dotrzeć. Teraz trzeba nadłożyć trochę drogi i przejść wiaduktem na drugą stronę. A ponieważ to miejsce, znajdujące się na terenie parafii św. Wawrzyńca, położone jest na końcu ul. Źródło Marii, Kaszubi nazwali je „swiãti kùńc”, czyli „święty koniec” - wyjaśnia ks. Kwiatek.

Czas wojny przerwał praktykę odwiedzania „świętego końca”. Później także nie było lepiej. - Po wojnie figurkę ktoś zniszczył. Postawiono więc drugą, potem trzecią. Od 15 sierpnia 2006 roku jest tam czwarta figura. Wtedy także wprowadziliśmy niedzielne nabożeństwa majowe, odprawiane o godz. 16 - mówi proboszcz.

Spotykają się na nich wierni z Wielkiego Kacka oraz z sąsiedniego Fikakowa, należący do parafii św. Karola Boromeusza. Przewodniczący nabożeństwu księża posługą dzielą się po połowie. Dwie niedziele przygotowują kapłani z Kacka, dwie pozostałe - z Fikakowa. - Zachęcamy wiernych do licznego udziału w nabożeństwach „przy źródełku”. Jest wówczas Litania Loretańska oraz sporo śpiewu - opowiada ks. Kwiatek.

We wszystkie wtorki maja przy figurze odbywają się także nabożeństwa majowe po kaszubsku. Dzieje się to już bez udziału księdza.

Wierni przy Źródle Marii modlą się także w rocznice poświęcenia figury. Podczas uroczystej Mszy św. 15 sierpnia w liturgii można usłyszeć zarówno język polski, jak i kaszubski. Rocznicowym uroczystościom towarzyszy urządzany przez Radę Dzielnicy festyn.

- Bardzo lubię uczestniczyć w majowym na łonie natury - mówi dwudziestokilkuletnia Agata, absolwentka Politechniki Gdańskiej. - Wbrew pozorom, można się tu naprawdę skupić na modlitwie. Zupełnie inaczej brzmią też słowa majowych pieśni. Tutaj, gdy śpiewa się chociażby „Chwalcie, łąki umajone”, z jednej strony widać właśnie rozkwitającą łąkę, z drugiej budzący się do życia las, a z oddali słychać szum przejeżdżających obwodnicą samochodów. Wtedy naprawdę można dostrzec to napięcie pomiędzy tym, co niezmienne, co Boże... a ludzkim pośpiechem, który nie wnosi w nasze życie niczego więcej niż tylko zgubnego chaosu.

- W majowym przy źródełku uczestniczyłam po raz pierwszy - opowiada jej koleżanka. - Szczególnie wiele dały mi do myślenia słowa kapłana. Powiedział, że oddając Bogu wszystko, tak jak Maryja, możemy otrzymać coś, co przekracza możliwości ludzkiego serca i rozumu. I tak jak Ona stać się znakiem dla innych.