Dziury po kulach

Jan Hlebowicz

publikacja 31.07.2015 12:50

Przez kilkadziesiąt lat przez propagandę PRL nazywani byli bandytami, a miejsca ich pochówków nie były znane. Rodziny nie wiedziały, w którym miejscu mogą złożyć kwiaty czy postawić znicz. 25 lat po odzyskaniu przez Polskę wolności tożsamość żołnierzy niezłomnych, których krew wsiąkła w gdańską ziemię, zostanie przywrócona.

Dziury po kulach - Dziura po kuli w czaszce może świadczyć, że mamy do czynienia z ofiarą aparatu bezpieczeństwa PRL - mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk Jan Hlebowicz /Foto Gość

Instytut Pamięci Narodowej 31 lipca zakończył drugi etap prac ekshumacyjnych na gdańskim cmentarzu garnizonowym. Przez dwa tygodnie naukowcy kontynuowali badanie kwatery nr 14, gdzie w latach 40. XX w. grzebano ofiary aparatu bezpieczeństwa - więźniów gdańskiego aresztu.

- Prace nie należały do najłatwiejszych, bo na terenie kwatery, tuż pod cienką warstwą ziemi, zalegał gruz. Nasze działania w ostatnich dniach utrudniał także ulewny deszcz, który powodował zalewanie wykopów - mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego w Polsce.

Mimo tych przeciwności, naukowcom udało się znaleźć szczątki ponad 40 osób. Część z nich nosi ślady po kulach w czaszce, na kręgosłupie czy miednicy. Niektóre ciała zostały pogrzebane w płytkich jamach grobowych, na głębokości od 40 do 60 centymetrów, w skrzyniach bez wieka. - To wszystko podpowiada nam, że w przypadku co najmniej 10 szczątków mamy do czynienia z ofiarami komunizmu - wyjaśnia prof. Szwagrzyk.

Wśród odkopanych szczątków może być kpt. Stanisław Kulik, przedwojenny zawodowy żołnierz Wojska Polskiego, uczestnik kampanii wrześniowej, członek tajnej organizacji polityczno-wojskowej „Miecz i Pług”, żołnierz AK, WiN i Kadr Dywersyjnych-111. - To jeden z najwybitniejszych żołnierzy niezłomnych działających na terenie Pomorza. Na podstawie jego losów można byłoby nakręcić film trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty - podkreśla Waldemar Kowalski z Muzeum II Wojny Światowej.

W kontakcie z prof. Szwagrzykiem pozostaje Grażyna Starzyńska, mieszkająca w Australii wnuczka S. Kulika. - W zeszłym roku przesłałam moje DNA do IPN. Teraz, po zakończeniu prac ekshumacyjnych, czekam na wynik badań genetycznych i identyfikację szczątków. Bardzo bym chciała pomodlić się na grobie dziadka - zaznacza.

- W spokoju poczekajmy na prace medyczne i antropologiczne, oględziny sądowo-lekarskie i weryfikację DNA. Dopiero wtedy będziemy mogli oficjalnie powiedzieć, do kogo należą odkopane szczątki - mówi prof. Szwagrzyk.

Jednak o jednym z żołnierzy niezłomnych spoczywającym na gdańskim cmentarzu można już mówić głośno. Adam Dedio, marynarz, akowiec, działacz organizacji niepodległościowej „Semper Fidelis Victoria”, został rozstrzelany przez UB w 1947 r. 

Dziury po kulach   Szczątki ponad 40 osób odnaleźli przez 12 dni prac na cmentarzu garnizonowym w Gdańsku pracownicy IPN poszukujący pochówków ofiar komunizmu Jan Hlebowicz /Foto Gość - Lokalizację pochówku wskazał matce zamordowanego pracownik cmentarza. W tym miejscu członkowie rodziny postawili krzyż, a następnie nagrobek. Otrzymaliśmy od nich zgodę na sprawdzenie, czy rzeczywiście lokalizacja ta jest właściwa. Po rozebraniu pomnika, na głębokości 50 centymetrów, odnaleźliśmy szczątki mężczyzny i marynarskie guziki. Dla rodziny to bardzo ważna informacja. Dziś już mają pewność, że modlili się we właściwym miejscu - podkreśla prof. Szwagrzyk.

Podczas 14 dni pracy naukowcy odnaleźli także szczątki osób, które zostały pochowane w zbiorowych mogiłach. Historycy przypuszczają, że mogą być to tzw. pochówki sanitarne, czyli groby osób, których ciała znaleziono na ulicach Gdańska tuż po zakończeniu wojny. Zdaniem historyków, na badanej przestrzeni mogli też zostać pochowani zmarli z różnych przyczyn więźniowie obozów przejściowych działających tuż po zakończeniu wojny na terenie miasta.

- Naszym celem było odnalezienie szczątków ofiar reżimu komunistycznego. Nie byłoby to jednak możliwe bez przeprowadzenia szerokopłaszczyznowych działań ziemnych. To oznacza, że musieliśmy wydobyć wszystkie szczątki, które znajdują się w kwaterze nr 14. Jak wiemy, cmentarz garnizonowy jest bardzo stary, dlatego natrafialiśmy także na pochówki z czasów I wojny światowej, z okresu międzywojennego, z czasów II wojny światowej - tłumaczy prof. Szwagrzyk.

Najprawdopodobniej prace na cmentarzu garnizonowym będą kontynuowane w przyszłym roku. - Jeśli chcemy powiedzieć: "Odnaleźliśmy w tym miejscu wszystkie ofiary aparatu bezpieczeństwa PRL", musimy jeszcze wrócić do Gdańska - mówi prof. Szwagrzyk.

Pierwszy etap prac na terenie kwatery 14 trwał we wrześniu ub.r. Wówczas udało się odnaleźć szczątki 13 osób, w tym Danuty Siedzikówny ps. "Inka" i - najprawdopodobniej (prace nad identyfikacją trwają) - ppor. Feliksa Selmanowicza ps. "Zagończyk", który został zabity tego samego dnia, co "Inka".

Więcej na ten temat w 32. numerze "Gościa Gdańskiego".