Statki i ich matki

Jan Hlebowicz

publikacja 14.08.2015 10:11

- Pamiętam dzień uroczystości jakby to było wczoraj. Bałam się, że butelka nie rozbije się za pierwszym razem. A według marynarzy to przynosi pecha. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem - wspomina Janina Szymczak, matka chrzestna statku "Indus".

Statki i ich matki Niezwykła wystawa w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku opowiada o matkach chrzestnych statków. Na zdjęciu Barbara Dobraczyńska (z lewej) i Janina Szymczak Jan Hlebowicz /Foto Gość

O tym, jak kobiety tłukły flaszki, opiekowały się wilkami morskimi, wysyłały marynarzom kartki świąteczne i zbierały zdjęcia z rejsów opowiada niezwykła wystawa na statku-muzeum "Sołdek". Ekspozycja poświęcona jest matkom chrzestnym statków.

- Nadawanie imion jednostkom pływającym to piękny, ale obecnie nieco zapomniany w Polsce obyczaj. Nie pamiętam już, kiedy oglądałam, jak butelka szampana rozbija się o burtę - mówi ze smutkiem Barbara Dobraczyńska, matka chrzestna statku "Gdańsk II".

Panie zgodnie podkreślają, że uroczystość nadania imienia jednostce zawsze jest pełna emocji i wzruszeń. Uwaga zaproszonych gości koncentruje się wówczas na momencie rozbijania butelki o burtę statku i ważnej, krótkiej formule, rozpoczynającej się od słów: "Płyń po morzach i oceanach, sław imię stoczniowca i marynarza, przynoś chwałę Rzeczypospolitej Polskiej. Nadaję ci imię...". Dopiero wtedy wielkie stalowe cielsko może powoli zsunąć się do wody na wiele lat.

- Matka chrzestna jest statkowi potrzebna w taki sposób, jak każdemu z nas nasza mama. Matczyna opieka i miłość mają przynieść jednostce i załodze szczęście i powodzenie - wyjaśnia symbolikę ceremonii B. Dobraczyńska.

Rola matek chrzestnych nie kończy się tylko na ceremoniale. - Wysyłałam kartki świąteczne załodze, witałam statek, gdy po długim rejsie wracał do kraju, pozostawałam także w kontakcie z rodzinami marynarzy - wylicza J. Szymczak.

Matki chrzestne przyjmują również rolę ambasadorek kultury i gospodarki morskiej w Polsce. - Na spotkaniach w całym kraju mówimy dzieciom, młodzieży, ale także starszym osobom o naszych statkach, polskich sukcesach na morzu, popularyzujemy i promujemy sprawy morskie, gdzie tylko możemy - zaznacza J. Szymczak.

Panie podtrzymują także kontakt ze swoimi "chrześniakami": gromadzą i przechowują informacje o statkach, zbierają zdjęcia z rejsów, dokumentują najważniejsze wydarzenia z "życia" jednostki. - Statki są sprzedawane, a potem idą na złom. Ale nasza miłość trwa - zapewnia B. Dobraczyńska.

Część zgromadzonych przez lata materiałów znalazło się na niezwykłej wystawie "Matki i statki". Na podwieszanych u sufitu ogromnych przesuwanych szpaltach wydrukowano fragmenty listów, artykuły z gazet, zdjęcia poświęcone poszczególnym jednostkom i ich opiekunkom. 

Duże ekrany z archiwalnymi filmami, narzędzia stoczniowe do dotknięcia, a nawet stanowisko nawigatora sprawiają, że zwiedzający czują się tak, jakby sami uczestniczyli w wodowaniu.

Statki i ich matki   Wystawa jest interaktywna, skierowana do młodszych i nieco starszych gości Jan Hlebowicz /Foto Gość Każdy z gości, dzięki interaktywnym, nowoczesnym urządzeniom może wysłuchać pełnych wzruszeń wspomnień matek chrzestnych z uroczystości nadania imienia. Nie brakuje też atrakcji dla najmłodszych. Wszyscy chętni mogą z hukiem rozbić butelkę szampana o burtę statku. I to dowolną liczbę razy.

Wystawa na statku-muzeum "Sołdek" będzie dostępna dla zwiedzających do 31 października. - Chcemy, by stała się ona pretekstem do spotkań, dyskusji, wymiany myśli na temat roli i znaczenia polskiego morza - zaznaczają organizatorki.

Ekspozycję w Narodowym Muzeum Morskim przygotował Klub Matek Chrzestnych Statków Armatorów Wybrzeża Gdańskiego. - Ogromnego wsparcia udziela nam o. Edward Pracz z gdyńskiego kościoła redemptorystów, duszpasterz ludzi morza. Bez niego działalność naszego klubu oraz powstanie wystawy nie byłyby możliwe - podkreślają J. Szymczak i B. Dobraczyńska.

Więcej na temat wystawy w 34. numerze "Gościa Gdańskiego" na 23 sierpnia.