Naprotechnologia z budżetu państwa

Jan Hlebowicz

publikacja 22.10.2015 13:36

Z Jackiem Konczalem, członkiem Prawicy Rzeczypospolitej, kandydatem do Sejmu w okręgu gdańskim, o oknach życia, polityce prorodzinnej i naprotechnologii rozmawia Jan Hlebowicz.

Naprotechnologia z budżetu państwa Jacek Konczal, członek Prawicy Rzeczypospolitej, kandydat do Sejmu w okręgu gdańskim Jan Hlebowicz /Foto Gość

Jan Hlebowicz: Komitet Praw Dziecka ONZ postuluje likwidację okien życia w Polsce. Co Pan na to?

Jacek Konczal: Żądanie ONZ dowodzi jedynie, jak bardzo niektóre, a może większość międzynarodowych instytucji uległy deformacji. Zwykle temu podobne sprawy podyktowane są "nowoczesnością", "postępowością" lub po prostu jakąś ideologią. Tutaj mamy do czynienia z głupotą, która zdaje się nie mieć granic. Jest na drugim biegunie od prawdy, tak jak cywilizacja śmierci jest na drugim biegunie od cywilizacji miłości. Ten przykład pokazuje również, jak ważna i cenna jest nasza polska suwerenność i niepodległość we wszystkich aspektach.

Kilka dni temu obchodziliśmy Dzień Jana Pawła II, patrona rodziny. Co Pan, jako poseł, zamierza zrobić dla polskich rodzin?

Wszystkie sprawy mają swój początek właśnie w rodzinie. Młodym małżeństwom należy stworzyć warunki do samodzielnego zamieszkania. Temu powinien służyć ogólnopolski program tanich mieszkań. Państwo powinno również przyjść z pomocą tym małżonkom, którzy nie mogą począć potomstwa w naturalny sposób. Musi się to jednak odbywać w sposób etyczny. Dlatego będę zabiegać o finansowanie naprotechnologii z budżetu państwa. W obecnych czasach zabieranie dzieci rodzicom z powodu niedostatków materialnych jest barbarzyństwem. To powinno być ustawowo zabronione. W to miejsce potrzebna jest mądra, przemyślana pomoc. Dlatego trzeba przebudować system zasiłków rodzinnych tak, aby pieniądze nie były marnotrawione, pomagały rodzinom w najtrudniejszym okresie, czyli wychowywaniu dzieci, i jednocześnie motywowały do samodzielnego zarobkowania. Już w tej chwili dużo pracuję społecznie, m.in. w Stowarzyszeniu Rodzin Wielodzietnych w Gdańsku oraz we wspólnocie Domowego Kościoła. Natomiast praca w Sejmie zdecydowanie zwiększyłaby skuteczność dotychczasowych działań.

Jest Pan tatą ośmiorga dzieci. Uda się połączyć obowiązki domowe i zawodowe z polityką?

Podstawowa zasada, którą powinien kierować się każdy mężczyzna, to odpowiedzialność. Za siebie, to znaczy za swoje postępowanie i za dane słowo, oraz za rodzinę, którą zbudował. To wiąże się z pokonywaniem trudności dnia codziennego, z nieustanną służbą. Wówczas taki małżonek i ojciec może być podporą dla całej rodziny, niezależnie od okoliczności. Takie zasady przyświecają mi w życiu i zgodnie z nimi staram się żyć, pracować i wychowywać dzieci.

Co Pan, jako poseł, zamierza zrobić dla Pomorza?

Posłowie nie powinni traktować swoich okręgów wyborczych w sposób wyjątkowy. Prowadziłoby to do wyszarpywania sobie tego sukna, jak przedstawiano Rzeczpospolitą. Należy raczej mówić o wyrównywaniu szans w rozwoju regionów i sprawiedliwym traktowaniu ich przy podziale budżetu. Cały kraj wymaga modernizacji, lepszego zarządzania, ukrócenia nepotyzmu i biurokracji. To, co nie pozwala rozwijać się Pomorzu, to m.in. korupcja, która jest rakiem dla całej gospodarki. Pozwólmy ludziom rozwijać się w biznesie. Trzeba stworzyć warunki do rozwoju (proste prawo, reforma sądownictwa, uwolnienie gospodarki z kleszczy biurokracji), a mieszkańcy Pomorza, tak jak mieszkańcy innych regionów Polski, poradzą sobie znakomicie.