Czy trzeba było aż tak wielkiej ofiary?

ks. Rafał Starkowicz

publikacja 30.10.2015 23:06

- Dziś pytamy, czy trzeba było aż takiej ofiary? Bóg jeden to wie. Dotknięci smutkiem, wierzymy Chrystusowi mimo wszystko - mówił w homilii abp Sławoj Leszek Głódź.

Czy trzeba było aż tak wielkiej ofiary? W pogrzebie uczestniczył sztandar i Kompania Honorowa Marynarki Wojennej ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

Obrzęd pochówku odnalezionych w Smoleńsku części szczątków adm. Andrzeja Karwety zgromadziła 30 października w banińskim kościele rodzinę i przyjaciół zmarłego dowódcy Marynarki Wojennej, przedstawicieli władz państwowych i samorządowych. W uroczystości wzięli udział także delegaci polskiej floty wojennej. W świątyni obecnych było min. ośmiu admirałów. Eucharystii przewodniczył abp Sławoj Leszek Głódź.

- Sprawa tragedii smoleńskiej nie schodzi ze sceny polskiego życia. Wywołuje wciąż emocje. I będzie je wywoływać, dopóki nie powstanie upamiętniający ich pomnik - mówił metropolita.

- Gdyby był, to doczesne szczątki, które wciąż jeszcze zbieramy, znalazłyby jedno miejsce, jak święte relikwie. Ten brak generuje napięcia i konflikty i rozrywa tkankę społeczną - podkreślał. Hierarcha zaznaczał także, że nie byłoby wówczas potrzebne nieustanne otwieranie grobów, które zadaje nowe rany cierpiącym żałobę rodzinom.

Abp Głódź wspominał także dni następujące po tragedii smoleńskiej.

- To była pamiętna godzina solidarności i empatii jednocząca wspólnoty, także wielkiej katechezy, jaką dla nas stanowiła tamta tragedia i tamta śmierć. Mówiliśmy tamtego wieczoru z wiarą i pokorą: Panie niezbadane są Twoje wyroki i zrządzenia. Szukaliśmy jakiejś Bożej miary, by zrozumieć co o poranku wydarzyło się w Smoleńsku. I włączaliśmy to w tajemnicę zmartwychwstania - przypominał. - W obliczu tragedii smoleńskiej czujemy mocniej niż kiedykolwiek, że nie mamy kontroli nad życiem - dodał metropolita.

- Byłeś człowiekiem czynu i wiedziałeś, że historię tworzą ci, którzy chcę i umieją działać. A Ty admirale i chciałeś i umiałeś… - zwracał się do adm. Andrzeja Karwety. - Dotknięci smutkiem, wierzymy Chrystusowi mimo wszystko. I Andrzej mu wierzył. Wierzył Chrystusowi dowódca Marynarki Wojennej. To nie są to okolicznościowe panegiryki. Znałem osobiście stan jego ducha i jego duszy. Wierzył w miłość, w uczciwość i w Zmartwychwstanie - zwracał się do uczestników modlitwy.

Nad grobem admirała głos zabrał minister Maciej Łopiński z Kancelarii Prezydenta RP. - Jest mi wstyd, że po tylu latach nie ma jeszcze w Gdańsku, nie ma też w Warszawie, godnego pomnika, w którym moglibyśmy składać te szczątki, jako relikwie - nawiązywał do słów metropolity.

- Wiem, że są różne powody, ale to wstyd dla nas wszystkich, dla polityków, przede wszystkim dla tych, którzy do tej pory rządzili i dla tych, którzy rządzą w samorządach. Ze swej strony deklaruję, że nie ustanę w staraniach, żeby godny pomnik ofiar smoleńskich stanął w Gdańsku i w Warszawie - mówił już po uroczystości Maciej Łopiński.

- Tej uroczystości towarzyszy taki sam ból jak przed pięciu laty. To nie pierwsza taka uroczystość. Dowodzi to także tego, że Rzeczpospolita nie zdała egzaminu. Przykro mi to mówić, nie potrafiła nawet godnie pochować ofiar, tak, żeby nie pomylić trumien - dodał minister Łopiński.